To wspaniałe mieć dla ludzi pomyślne wiadomości.
Zwłaszcza gdy czas trwogi i narzekania zdaje się brać bez jeńców w niewolę nasze rozmowy i wyobraźnię. „Jak leci? – Fatalnie. Co słychać u ciebie? – Nawet nie pytaj”. Gdzie okiem sięgnąć – wywieszone czarne flagi. Gdzie ucho przyłożyć – prorocy mrocznych wizji. Kościół pogrąża się w kryzysie, rodzina ulega degradacji, młodzież podąża za nicością, niebawem zdławi nas efekt cieplarniany... Trudno nie być pesymistą. Gdzie w takich okolicznościach trafić na budujące przesłanie?
Jeremiasz pochodził z rodziny kapłańskiej, mieszkał w Anatot, niedaleko Jerozolimy. Powołanie prorockie przynaglało go, by w imię Boże gromić niegodziwość ludu wybranego i zapowiadać nadejście czasu wykorzenienia i płaczu. „Jeremiada” to przyjęte w świecie biblistów określenie prorockiego biadolenia i narzekania.
Skąd u Jeremiasza ten pesymizm w ocenie świata i ludzi? Z 40 lat jego posługiwania słowem niemal połowa przypadła na okres świetności Izraela pod rządami dobrego króla Jozjasza. Potem nadeszła epoka królów niegodziwych, pysznych i przewrotnych: Joachaza, Jojakina, Jechoniasza i Sedecjasza, którzy mnożyli własne grzechy i do popełniania podobnych nakłaniali innych. Serca ludzi zatruwała podłość. Nie znosili głosu Boga przekazywanego przez Jego sługi.
Przesłanie Jeremiasza rozwścieczało słuchaczy. Pobito go, na noc zakuto w dyby, wielokrotnie groziła mu śmierć bądź lincz. Za wzywanie do nawrócenia kapłanów i przywódców prorok został wrzucony do błotnistego dołu. Nieraz z tego powodu ulegał zniechęceniu i poczuciu bezsensu swej misji. Lecz słowa, które Bóg umieszczał w jego ustach, spełniały się. Przepowiednia konsekwencji podłości Izraela urzeczywistniała się. Lud Boga tracił wszystko: kult, porządek państwowy, niepodległość... Aż wreszcie nadchodzi moment, gdy Jeremiasz staje pośród narodu zgnębionego jako herold pocieszenia i świadek nadziei: „Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się..., bo Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela!”.
Tak daleko potrafi sięgać jedynie wzrok kogoś, kto ma Ducha Bożego. Przedziera się przez warstwę klęsk i nieszczęść, by poza nimi wyczytać zalążki odrodzenia. Kto potrafi dostrzec łaskę w chorobie, nadzieję na przemianę w bankructwie, ukryte błogosławieństwo w porażce?
Jeremiasz, gdy zapowiadał powrót z niewoli północnej, brał udział w bolesnej deportacji do Babilonu. Wzrok sięgający dalej, poza pesymizm czy optymizm, jest wzrokiem kogoś, kto poznał plany Boga, Jego metodologię ratunku. Bóg mówi do nas przez pocieszenie i strapienie. Czasem potrzebuje zranić, lecz zanim tego dokona, przygotuje tampony. Nieraz też dopuści na nas „lekarstwo” upokorzenia. Trzeba nam wtedy oczu proroka, by właściwie odczytać mowę Boga poprzez fakty. I nie ustać w uwielbianiu.
… lecz współweseli się z prawdą. W dobie mieszania pojęć warto powiedzieć: sprawdzam.