Ten nakręcony w 1974 roku mini-serial także i dziś robi wrażenie. Szczególnie od momentu, gdy na ekranie pojawia się Burt Lancaster. Rzecz jasna w tytułowej roli.
Ten powstały w 1961 roku film przez lata zaliczany był do najpopularniejszych biblijnych produkcji. I nie ma się czemu dziwić – wystarczy spojrzeć na nazwiska, pojawiają się w napisach początkowych.
Legendarny reżyser, genialny współscenarzysta, największe gwiazdy na planie, a efekt? Chyba jednak średnio udany.
Rzadki to w dziejach filmu biblijnego przypadek. Komedia z gatunku science-fiction. Do tego nieobrazoburcza, a familijna.
Film biblijny jest gatunkiem obecnym w kinie od początku jego istnienia. Już twórcy pierwszych, krótkich, niemych filmików ekranizowali pojedyncze sceny, ilustrujące najbardziej znane fragmenty Pisma Świętego.
Bóg kryje się przed nami, byśmy odnaleźli go z tęsknoty.
Opisana w Drugiej Księdze Samuela historia wielkiej, acz prowadzącej do tragedii namiętności, to niemal gotowy scenariusz filmowy. Nic dziwnego, że Hollywood sięgnęło po tą melodramatyczną opowieść w czasach, gdy film biblijny był jednym z najpopularniejszych, kinematograficznych gatunków.
"Kod Leonarda da Vinci" – bez wątpienia światowy bestseller i jedna z najbardziej znanych książek, napisanych w XXI wieku.
Czyli biblijne inspiracje w hollywoodzkim sosie.
Niewierny? A może raczej desperacko szukający wiary i Boga? Właśnie taki obraz apostoła Indii wyłania się z nakręconego w 2001 roku filmu Raffaele Mertesa.