Tym, co wierze zagraża najbardziej, jest traktowanie jej jako rzeczywistości „obok”.
Wybrać. Odkrywamy przy okazji środek ciężkości wiary. Wybieramy Tego, który pierwszy „wybrał nas przed założeniem świata”.
Czy wszystko ułożyło mu się w głowie po rozmowie z Jezusem? Raczej nie. Decydujący był nie moment, gdy usłyszał o wietrze i wężu.
Nie musimy czekać aż miejsce naszych modlitw zadrży na potwierdzenie nowych narodzin.
Nie uwierzyliście słowu… Kilka razy uczniowie spotykają się z tym zarzutem. Jakże to nam bliskie...
By syn marnotrawny mógł śpiewać i tańczyć… Potrzebny był On – kamień odrzucony przez budujących.
Żaden ze słuchaczy Jezusowej przypowieści nie został wykluczony z owoców tego, co dokonało się na drzewie krzyża.
Człowiek może dojść za życia do takiej zatwardziałości serca, że nawet stając przed Bogiem nie będzie w stanie wykrzesać z siebie żalu.
Bycie sługą i niewolnikiem nadaje człowiekowi nową godność. Pod warunkiem, że jest to mój wolny wybór.
A może trzeba jak Mojżesz. Uznać zło, ale odwołać się już nie do wybrania. Do Baranka bez skazy.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.