Choć mówimy o naszych pociechach: mój aniołek, łudząc się, że sami nimi byliśmy, prawda jest inna.
Jest zdziwiony, że człowiek, rozumem przez Niego stworzonym, jest w stanie tak zagmatwać coś, co jest dziecinnie proste.
Jak dziecko w geście ufności mam wyciągać ręce ku Niemu, dać się prowadzić tam, gdzie mnie poprowadzi. Żyć pragnieniem Jego obecności. Naśladować Go w miłowaniu. Zaufać Mu, wszak jestem od Niego całkowicie zależna.
On przyjął nas jako swoje dzieci. Jesteśmy kochani przez Niego takimi, jacy jesteśmy.
Nie podano jego imienia. Ani ile miał lat. Ani czy był częstym gościem w jego domu. Nie napisano, czy było chłopcem, czy dziewczynką. Napisano: „wziął dziecko”. Może dlatego, byśmy mogli oderwać się od szczegółów.
Dlatego wystarczy jedno, tylko jedno zdanie: Daj nam dziś to, co nam potrzebne, bo przecież wiesz…
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście…” To zaproszenie bardzo na czasie.
Świat dorosłych nie różni się od świata dzieci – przynajmniej w kwestiach wiary – rozumieniem.
Chrzest zobowiązuje mnie do życia wedle wartości chrześcijańskich. Wszakże jako dziecko Boże powołana zostałam do życia wiecznego, a mogę je osiągnąć upodabniając się do Jezusa.
Jest wielka różnica między ludzką słabością a złą wolą.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.