Maria Magdalena pierwszym świadkiem zmartwychwstania.
Czym jest śmierć? Dla jednych z nas śmierć innych osób jest po prostu kresem naszej udręki, mozolnej pracy każdego dnia przy tych, którzy są całkowicie od nas zależni; dla innych jest to czas trudnego do ubrania w słowa bólu, którego nic nie jest w stanie ukoić (po śmierci św. Jana Pawła II wiele osób mówiło, że śmierć jest niczym innym jak przejściem z życia, do życia). Czym dla Marii Magdaleny była śmierć jej Nauczyciela? No cóż, Pismo Święte milczy na temat tego, co czuła i tego, co myślała kobieta. Jednak, kiedy patrzę na jej relację z Synem Bożym (por. J 20,16) wydaje mi się, że Jego śmierć była dla niej czasem pogrążania się w ciszy, a jednocześnie czasem narodzin nadziei. Ten czas był potrzebny. Po co? Po to, aby ziarno rzucone w ziemię mogło przynieść obfity plon (por. J 12,24).
I podobnie dzieje się z Marią Magdaleną. Nadchodzi pierwszy dzień po szabacie, a ona biegnie do grobu swego Mistrza (por. J 20,1). Jezus mówił, że mając wiarę malutką jak ziarnko gorczycy można przenosić góry (por. Mt 17,20) i dlatego nieraz myślę: „Boże, daj mi taką wiarę”. Zobaczcie jaka musiała być wiara Marii Magdaleny, skoro ujrzała chwałę Boga, o której mówił Jezus przed wskrzeszeniem Łazarza (por. J 11,4). Są jednak ludzie pełni wątpliwości, którzy uparcie twierdzą, że zarówno ona, jak i uczniowie wymyślili kłamstwo o tym, że Jezus Chrystus żyje, by w ten sposób pocieszyć umierających. „Panie, przymnóż nam wiary”, myślę wtedy (por. Łk 17,5).
Gdy mówi się lub pisze o Zmartwychwstaniu, nie można nie wspomnieć, że jest to coś nowego – nowy początek. Ewangelie pomimo drobnych różnic przekazują nam prawdę, że to Marii Magdalenie jako pierwszej ukazał się zmartwychwstały Pan. Ewangelista Mateusz dodaje imię jeszcze innej kobiety: Marii, która była matką Jakuba (por. Mt 28,1); Marek przekazuje imiona dwóch innych kobiet: Joanny i Salome, które z wonnościami udały się do grobu (por. Mk 16,1). Z kolei Ewangelista Marek i Jan wskazują dobitnie, że to Maria Magdalena jako pierwsza widziała zmartwychwstałego Chrystusa (por. Mk 16,9; por. J 20,11-18).
Zastanawiam się: dlaczego to nie swojej Matce, Jezus ukazał się jako pierwszej? I przypomina mi się scena, kiedy to dwunastoletni Syn Boży zamiast wrócić z rodzicami pozostał w jerozolimskiej świątyni. Na pytanie Matki: „Synu, czemuś nam to uczynił. Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”, Jezus odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca” (Łk 2,48-49). Zatem to Bóg Ojciec i Jego wola mają pierwszeństwo i są ważniejsze niż wszystkie ludzkie względy i opinie. I tak będzie przez całe życie Jezusa (por. Łk 22,42). Być może właśnie dlatego, że celem zmartwychwstania nie było pocieszenie Matki pogrążonej w żałobie, lecz wypełnienie woli Boga Ojca, który pragnie, aby wszyscy ludzie mogli żyć razem z Nim w wiecznej szczęśliwości, Matka Syna Bożego nie była pierwszym świadkiem zmartwychwstania. Uczniowie Chrystusa, Piotr i Jan widząc pusty grób uwierzyli w to, co o swoim powstaniu z martwych mówił im Jezus (por. J 20,3-10), jednak Go nie spotkali. Bo to właśnie Maria z Magdali otrzymała od Chrystusa szczególną misję: miała stać się gwarantką tego, co niewidzialne; potwierdzeniem tego, co z ludzkiego punktu widzenia wydaje się niemożliwe. Apostołom, Chrystus powierzył Kościół w jego widzialnych strukturach, podczas gdy Marii Magdalenie i kolejnym kobietom również pozostawił pewne zadanie. Ale o tym napiszę Wam innym razem.