Naaman oznacza po hebrajsku „bycie przyjemnym i miłym”, choć nie ma nic przyjemnego w zarażeniu się trądem, który w dodatku usiłuje się ukryć pod warstwą dobrych manier i zasług.
2 Krl 5, 14-17
Biblijny Syryjczyk noszący to imię był dowódcą wojska, człowiekiem dzielnym i poważanym. Tym boleśniejsze i dramatyczniejsze okazało się dla niego rozdwojenie między tym, kim w rzeczywistości był, a tym, jak go postrzegali inni. Co dzień skrzętnie kamuflował swe zepsucie, kompromitującą i upokarzającą przypadłość. Wiadomo, wszystkim cierpną zęby i ściska się serce, gdy nagle jakiś szanowany autorytet i obdarzany przez wszystkich zaufaniem człowiek okazuje się przegniłym do szpiku kości dewiantem. Jezus mówił, że „wielu było trędowatych w Izraelu” (Łk 4,27). To potwierdza jedynie wysyp podobnych przypadków na całym świecie, również w Kościele. Czasem ktoś usiłuje przekonywać, że winniśmy zaakceptować zepsucie i przyzwyczaić się do niego, bo taki jest duch czasów i wymóg postępu cywilizacji.
Na czym polega trąd? W przeszłości przeważało przekonanie, że ciało osób chorych na trąd odpada, ale tak nie jest. Choroba ta poraża nerwy odpowiedzialne za przekazywanie sygnałów bólu do mózgu. Z tego powodu trędowaci nie są świadomi tego, kiedy ich ciało ulega zniszczeniu. Trędowaty może złamać nogę w kostce i nadal chodzić, ponieważ nie będzie odczuwał bólu. Dzisiejszy trędowaty nie odczuwa wyrzutów sumienia, nie cierpi z powodu popełnianego grzechu. Gdy pierwszy raz skłamałeś bądź uległeś pornografii, było ci z tym źle. Usiłowałeś od razu naprawić szkodę: wyspowiadać się, podjąć walkę z dolegliwością. Za dziesiątym razem przestałeś odczuwać cokolwiek. Taki jest mechanizm powolnego psucia się zachodzący w człowieku. Zarażeni często ukrywają chorobę z powodu lęku przed publicznym przyznaniem się do słabości. Wolą ją bagatelizować niż pójść do spowiedzi bądź o niej porozmawiać. Naaman w końcu zgodził się z myślą, że potrzebuje leczenia i że najodpowiedniejszym dla niego lekarzem jest Bóg. Sądził jedynie, że terapia będzie szybka, a skutek natychmiastowy. Tymczasem Pan Bóg proponuje grzesznikowi długą drogę nawrócenia. Za pierwszym, drugim, trzecim zanurzeniem Naamana w Jordanie nie było widać żadnego efektu. Potrzeba było siedmiu kroków. Liczba siedem oznacza pełny proces uzdrowienia.
Uzdrowienie Naamana wyraziło się w dziwnej prośbie, by mógł zabrać ze sobą tyle izraelskiej ziemi, ile tylko zdoła udźwignąć. Czemu poprosił o ziemię? „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię” (Mt 5,5) – mówił Jezus. „Tą ziemią obiecaną cichym – wyjaśniał św. Leon Wielki – ziemią, którą mają otrzymać łagodni, jest ciało świętych”. Wolność od trądu to ciało połączone z duchem, przysposobione do pełnienia woli Bożej, uwolnione od zepsucia i egoizmu, gotowe do ofiar. „Chwalcie Boga w swoim ciele” (1 Kor 6,20).