Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Wielkopostne medytacje nad Psalmami (6)
Kiedy zaczynamy dostrzegać grzech, kiedy widzimy jego porażające konsekwencje, to całe morze ludzkiej krzywdy, która dokonała się, bo ktoś wybrał zło – modlitwa może się wydawać tylko krzykiem w ciemności, wołaniem udręczonych. Jesteśmy zatruci rozpaczą, przerażeniem, klęską. Kto ma jednak wołać jak nie my, w imieniu wszystkich, ale i swoim własnym. Nie bez przyczyny bowiem psalmista nazywa nieprawość swoją. Ten grzech jest mój, ta wina jest po mojej stronie.
„Uznaję bowiem moją nieprawość, a grzech mój jest zawsze przede mną” – grzechu się nie da odzobaczyć, ot tak zapomnieć. To nie jest jakaś rzecz błaha, wypadek przy pracy, coś, na co można machnąć ręką. Wołanie o miłosierdzie to nie bezrozumny lament ani nadmuchiwanie własnego poczucia winy do tego stopnia, by żadne dobro nie było już możliwe. Ta modlitwa grzech nazywa, zna go, żałuje. Proszący ma świadomość ludzkiej skłonności do zła, wie o słabości naszej kondycji.
Wie też, że wybór zła przez stworzenie uderza przede wszystkim w Stwórcę, sprzeciwia się temu, co zostało w nas wpisane: „Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą, tak że się okazujesz sprawiedliwym w swym wyroku i prawym w swoim osądzie”. Jest coś paradoksalnego w tym, że Bóg, który nas stworzył i przeciw któremu wystąpiliśmy, jest zarazem jedynym, który może nas wydobyć z tej otchłani. Prosząc o zmiłowanie, wyznajemy wiarę w tego Boga, którego grzesząc, żeśmy się wyparli.
W jaki sposób, na jakiej drodze powrót do Boga może się dokonać? Uznanie nieprawości i tego, że racja jest po stronie Boga, to tylko pierwszy krok. Wtajemniczenie w tajniki mądrości, oczyszczenie, udział w radości zbawionych – wszystkie te obrazy zdają się ogniskować w tym jednym wołaniu: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!”. Bo to jest nowe stworzenie, dotknięcie samej głębi naszego jestestwa, przemiana tego, co słabe i ukruszone. Dokonujące się przebaczenie ogłasza ostateczne zwycięstwo Boga, sięga poza doczesność, ociera wszelką łzę spowodowaną grzechem.
Jeśli psalmista chce nieprawych nauczać dróg Bożych – to pamiętajmy, że dopiero nawrócony grzesznik może nauczać grzeszników. To poczucie wspólnoty losów, misyjności jest bardzo ważne. Podobnie kiedy modlimy się psalmami, kiedy wzywamy Bożego miłosierdzia – staje się to wołaniem całego Kościoła, wypraszaniem miłosierdzia dla świata. Bo czy świat nie potrzebuje miłosierdzia? Niech nas nie zwiedzie ten blichtr, ten nieustający karnawał sytych, ten pozór sukcesu – sami stajemy się żertwą na ołtarzach bożków i stają się nią nasze dzieci. Ile jeszcze dobra jesteśmy gotowi spopielić w imię czegoś co fałszywe i nieosiągalne? Dopiero Boże przebaczenie przywraca odwieczny porządek. Niebo na powrót staje się niebem, ziemia ziemią, wszystko jest na swoim miejscu. Bóg znajduje upodobanie w naszej służbie – wybiera nas na swoich czcicieli.
Kiedy zaczynamy dostrzegać grzech, kiedy widzimy jego porażające konsekwencje, to całe morze ludzkiej krzywdy, która dokonała się, bo ktoś wybrał zło – to nie znaczy, że nie mamy już wyboru. To znaczy, że nawet upadając, możemy wybrać Boga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |