Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć Łk 13
Żydzi traktowali nieszczęścia i cierpienia jako karę za grzech, a powodzenie w życiu jako nagrodę Boga za dobre życie. Jezus nie podzielał tej opinii. Bóg dopuszcza bólu, trudu i cierpienia, ale nie po to, by ukarać. Czasem potrzeba takich doświadczeń, by się oczyścić. Pomaga zaś nie tyle ze względu na świętość człowieka, ale z miłości do niego. Swoim miłosierdziem otacza każdego grzesznika dając mu kolejne szanse, jak ogrodnik drzewu nie wydającemu owoców. Tyle, że człowiek może nie wykorzystać danej mu szansy.
Jest w nas pokusa, by sprawiedliwością Bożą wymierzać swoją własną sprawiedliwość. Czy na widok jakiegoś nieszczęścia, nie pojawia się w nas przekonanie, że to kara Boża? Czasem wystarczy poczucie satysfakcji w obliczu czyjejś tragedii, by ujawniło, co tak naprawdę w nas drzemie. Czy nie życzymy w duchu komuś niepowodzenia, gdy uważamy, że na nie zasługuje? A gdy się pojawia, triumfujemy, że Bóg jest po naszej stronie? Zapominamy, że Bóg kocha każdego, naszego wroga także. A powodzenie w życiu nie jest wymiernikiem tejże miłości, ani naszej nieskazitelności.
Czytania mszalne rozważa Aleksandra Kozak
kJkJkJ1987
Hymn Ufności
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.