Czterystu pięćdziesięciu proroków Baala. Mnóstwo. I jeden Eliasz. I zwykli ludzie, wahający się i niepewni. Komu mieliby uwierzyć? Tym, którzy głośno krzyczą i których jest tak wielu, czy temu jedynemu, który pozostał przy życiu?
Udręczeni kilkuletnią suszą, zagrożeni śmiercią. Nie odpowiedzieli ani słowem, gdy usłyszeli: Jeżeli Jahwe jest prawdziwym Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu! Sami nie wiedzieli... I na ich oczach stał się cud. Ewidentny. Bezdyskusyjny. Dany im, by uwierzyli. Przekonali się.
Bóg nie wymaga ślepego zaufania. Nie boi się pytań. Pozwala się doświadczyć. Tak za czasów Eliasza jak i Jezusa. Do Tomasza przyszedł i powiedział: dotknij. Nie bądź niedowiarkiem. Pytanie jest tylko o otwartość człowieka. O gotowość, by podjąć decyzję wiary i za nią pójść.
Jeśli człowiek nie zechce, nic go nie przekona. Największy nawet znak.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.