Mało przejmuję się moim życiem po śmierci.
Gdybym tak prawdziwie i mocno żyła tą prawdą, że moja śmierć to tylko przejście w głąb, w wieczność, inaczej bym postępowała.
Nie marnowałabym tyle czasu, nie przejmowałabym się tak problemami w pracy, w relacjach z drugim człowiekiem. Inaczej bym na to patrzyła, mniej szukając siebie, mnie troszcząc się o swoją przyjemność czy wizerunek w cudzych oczach.
Ze wszystkich sił uczyłabym się jednego: miłości. Bo życie wieczne, to życie w miłości Bożej. Jeśli tu, na ziemi, nie nauczę się kochać tak jak Bóg, nie będę mogła z Nim żyć.
Owszem, ktoś powie, jest czyściec, tam się będzie można tego nauczyć najlepiej.
Ale jeśli tu, na ziemi, miłość sprawia mi tak wiele bólu, bo wiąże się z umieraniem mojego egoizmu, lenistwa, pychy (itp. itd.), to o ileż większy ból będzie towarzyszył mi w czyśćcu… Nie bez przyczyny mówi się o mękach czyśćcowych.
A Jezus powie mi: „Dałem ci tylko jedno przykazanie: byś kochała drugiego człowieka tak, jak Ja kocham ciebie.” I rozliczy mnie z tego, ile razy prosiłam w modlitwie, by mnie tego nauczył; by dał mi swoje serce. Rozliczy mnie nawet z tego, że o tym nie myślałam, lub bagatelizowałam. Że tego nie pragnęłam z całego serca, całej duszy, całej mocy i całym umysłem, ze wszystkich moich sił.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Przeczytaj komentarze | 2 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Biblia pełna jest takiego "straszenia": Mt 8,12, Mt 13,42; Mt 22,13, Mt 24,51, Mt 25,30, Łk 13,28
a Jezus chyba najlepiej mówił o Bogu, prawda?
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.