Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić.
I pisze dalej święty Paweł, że my dziś, podobnie jak cale stworzenie, jęczymy i wzdychamy w bólach. Ale oczekujemy, że zostaniemy synami. A wtedy i całe stworzenie zostanie wyzwolone z tej niewoli. Tak, to dopiero nadzieja. Ale gdyby już dziś się spełniała, czy byśmy mogli jej jeszcze oczekiwać? Czy tęsknilibyśmy za niebem, za spotkaniem z Bogiem?
Pani Joanna ma raka. Szybko się rozrasta i nie wiadomo co będzie. Pani Helena od lat nie wychodzi z domu, boli ją każdy krok. Pan Jan stracił parę lat temu nogę, a teraz istnieje obawa, że straci i drugą. Taki jest świat, takie jest nasze życie. I do tego ta nieuchronna śmierć. Zdecydowanie potrzebne nam niebo, gdzie nie będzie trosk, bólu i łez...