Msza w dzień, przepiękny w swojej teologicznej syntezie prolog Janowej Ewangelii. Czytam między innymi: „Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. I stało się tak nie tylko dwa tysiące lat temu, ale dzieje się tak często i dziś. Stworzenie nie rozpoznaje swojego Stwórcy. A raczej udaje, że nie poznaje. I twierdzi, że może żyć jak chce, bo nie jest dziełem Boga, a powstało samo z siebie, z niczego, nie wiadomo czemu. Kiedy ludzie widzą budynek, most czy obraz wiedzą, że nie powstały same z siebie; że zostały wytworzone ludzkimi rękami. Gdy patrzą na siebie samych nagle podstawowa umiejętność rozumowania ich opuszcza. Jak to pisał Izajasz? „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie”. Tak, człowiek bywa zadziwiająco nierozumny.
Czytam Jana dalej: „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili”. Niesamowite. Ci, co wierzą w Jezusa nie są już tylko stworzeniem Bożym, ale stają się Jego dziećmi: nie sługami w domu Pana, ale rodziną Boga. Poniekąd też więc dziedzicami...
I dalej czytam: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od ojca, pełen łaski i prawdy”. Tam, wtedy, w Betlejem, Bóg stał się jednym z nas. Do tego stopnia, że narodził się z człowieka, człowiecze piersi go karmiły i ludzkie ręce przewijały. A potem, choć był Bogiem, żył wśród ludzi jak człowiek: bawił się, pracował. Gdzie to obdarzenie Go chwałą? Na pewno zobaczyli ją ci, którzy Mu uwierzyli. Nie tylko ci trzej uczniowie, którzy widzieli Go przemienionego na górze Tabor. Wszyscy widzieli Go zmartwychwstałego, widzieli jak wstępuje do Ojca, by z Jego rąk otrzymać władzę, by stać się Panem Wszystkiego...
Dziś wspominamy dzień, w którym Bóg stał się człowiekiem. Ziemia nie zadrży na to stwierdzenie. Bo On przyszedł w cichości.
Dodaj swój komentarz »