Dalej czytam Pawła... „Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa” – czytam podsumowanie wcześniejszego wywodu. Niby oczywiste, ale...
Jak łatwo pewnych rzeczy nie widzieć. Zwłaszcza dobra, które czyni bliźni, ale i zła, które dzieje się przeze mnie. „Nie złamałem żadnego przykazania, jestem czysty” – chciałbym wołać. Ale czy dobre samopoczucie to to samo, co bycie dobrym człowiekiem? Ile razy kogoś popchnąłem, ile razy się przepchnąłem... Nie, nic takiego: tylko skorzystałem z okazji... Serio? Nie wyrządziłem bliźniemu żadnego zła? Zlekceważyłem go, zignorowałem, nie chciałem słuchać co ma do powiedzenia... Kochaj bliźniego jak siebie samego: czy chciałbym być lekceważony, ignorowany, traktowany jak powietrze albo jak natrętna mucha?
Jakże łatwo „trudną decyzją” nazwać zwyczajną krzywdę. A miłość do bliźnich pomylić z miłością własną
Dodaj swój komentarz »