20.01.2011
Jezus głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszelkie choroby wśród ludu. [Mt 4,23 ]
Jakże łatwo zapomnieć o tej prawdzie: to Jezus zbawia i leczy. Nie ja. Ja co najwyżej mogę starać się Mu pomóc w dotarciu do drugiego człowieka. Mogę Jezusowi towarzyszyć i, jak uczniowie, wykonywać drobne przysługi, jak. np. dbać o to, „żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu”.
Ale czasem mam z tym problem, bo moim zdaniem Jezus wyznacza mnie do niewiele znaczącego działania. Cóż to znaczy: dbanie o łódkę w obliczu tego, co się dokonuje: uzdrawianie chorych, wyrzucanie złych duchów, nauczanie o Królestwie. Jakże chętnie zająłbym miejsce Jezusa i nauczał, i uzdrawiał, i wyrzucał złe duchy.
Ale ja Jezusem nie jestem. Jestem tylko nieużytecznym sługą i jedynym moim zadaniem tu na ziemi jest co dzień ciągle od nowa być gotowym do wykonania nawet najmniej znaczącej czynności. A do takiej pokornej służby droga wiedzie poprzez codzienne uznawanie własnej grzeszności i słabości.