Nie tylko choroby fizyczne potrzebują uzdrowienia. Także relacje z bliźnimi. Przyjaźń, koleżeństwo, a przede wszystkim w rodzinie.
Tylko ucząc się od Mistrza z Nazaretu mogę ufać, że nauczę się okazywać swoją miłość bliźniemu tak, jak powinnam.
Czyim bliźnim ja zechcę być? Kto zasługuje na moje miłosierdzie? Niewinny, zapewne. Ale jeśli sam doprowadził się do tej sytuacji?
Obecność Boga w naszym życiu pozwala nam mierzyć się z Jego standardami: nie będziesz nienawidził bliźniego, lecz raczej będziesz go upominał.
Chcę stać się maleńką jak ziarenko gorczycy, by w pokorze służyć Bogu i bliźnim, chcę dążyć do prawdy i umieć ją przyjąć
Gdybym i ja umiał pogodzić się z myślą, że w oczach bliźnich to mój rywal zasługuje na większe niż ja pochwały...
Nie da się żyć całkiem osobno, ignorując te wielorakie więzi, zależności, wzajemne zobowiązania i możliwości, które mamy dzięki bliźnim.
Mój bliźni? A któż to taki? Ano mąż, żona, dzieci, bliższa i dalsza rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi, ci, z którymi złączył mnie los...
Kiedy więc biegniemy za Nim, jak ci dwaj niewidomi, błagając, by się ulitował – wierzymy dlatego właśnie: bo znamy łaskę działającą w naszych bliźnich.
Na pustyni dokonuje się powolne obumieranie pychy i próżności, podejrzliwości i braku zaufania, surowości i braku miłosierdzia w ocenie siebie samej i bliźnich...
Jest wielka różnica między ludzką słabością a złą wolą.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.