Maryja uwrażliwia nas na potrzeby drugiego człowieka, byśmy wykorzystywali czas na bycie dla innych...
Co musiałoby się stać, abyśmy zmienili własne życie, pokutowali, stanęli przed Bogiem ze skruszonym sercem?
Bogatsi w znajomość Ewangelii mamy patrzeć na nasze życie w duchu zawierzenia. I interpretować rzeczywistość zgodnie z nauczaniem Jezusa.
Bóg, który zna nas lepiej niż my sami siebie, daje nam znaki swojej obecności i zatroskania o nas.
Mnie też, jak kiedyś Ezechiela, Bóg powołał, żebym był jego znakiem. Wszak od chrztu uczestniczę w prorockiej misji Kościoła.
Jezus zwycięża, a my możemy zwyciężać w Nim i z Nim nasze lęki, ciemności, bezradność i duchowe strapienia.
Czy to nie smutne – odkryć, że jest się w sytuacji faryzeuszy – w sytuacji kogoś, kto poświęcił życie zgłębianiu świata i rządzących nim praw, kto szuka potwierdzenia swoich racji...
Żeby rozpoznawać znaki, trzeba wziąć do ręki słowo Boże i z pomocą Ducha Świętego się w nie wsłuchać.
Można być zatroskanym o Boże sprawy, a jednak nie chcieć przyjąć prawdy, która jest wymagająca i prowadzi dalej, w nieznane.
Jezus, tuż przed swym wniebowstąpieniem, zapowiada Apostołom, że przez ich ręce będzie nadal dokonywał wielu znaków tu na ziemi
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.