Gdy wydaję na śmierć z powodu Jezusa własną pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę tego świata, wówczas życie Jezusa objawia się w moim życiu.
Żyjemy razem – wierzący i niewierzący, przemieszani ze sobą – razem zbliżamy się do śmierci, sądu, Boga. Nasz los jest tak bardzo podobny – tak samo zgrzeszyliśmy...
Zwyciężyć wszelkie cierpienie, wszelki ból, wszelką klęskę, każdy brak i każde upokorzenie. Zwyciężyć w końcu śmierć. Marzenie człowieka! Możliwe? Tak, możliwe. Dzięki miłości Boga.
W sensie biologicznym żyję. A jednak moje życie się zmieniło. Zmieniło się tak bardzo, że mogę powiedzieć: śmierć mam już za sobą.
Śmierć, chociaż jest kresem ziemskiego życia człowieka, nie stanowi jednak całkowitego unicestwienia człowieka. W tradycji starotestamentalnej tę prawdę w sposób klarowny wyraził autor Księgi Mądrości.
Wiara w łaskę, Opatrzność, Boże prowadzenie – i trudności, choroba, śmierć. Co zrobić, jeśli nasze zaufanie Bogu prowadzi nas tam, gdzie wcale znaleźć się nie chcemy?
Powiedział Elohim do rabbiego: Kto zabija wiarę człowieka, nawet w imię prawdy, winien jest śmierci, bo czyni tak, jakby zabił samego człowieka.
Ostatecznie, każdy otrzyma to samo życie wieczne. Zarówno ten, który był wierny Bogu przez całe życie, jak i ten, który nawrócił się na łożu śmierci.
To imponujących rozmiarów malowidło (ponad 12 m szerokości i przeszło 5 m wysokości) pokazuje jednocześnie kilka scen poprzedzających śmierć Jezusa na krzyżu.
Jak wielki jest jej ból może zrozumieć tylko matka patrząca na śmierć swego dziecka. Są jednak cierpienia, wobec których pozostaje tylko milczenie i łzy.
Bycie dzieckiem jest umiejętnością zadawania pytań. Od prostych „co to jest”, poprzez powtarzane dziesiątki razy „dlaczego”...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.