Szczytem, górą do zdobycia, jest granica ludzkiej wolności. Jezus idzie do człowieka i na niej się zatrzymuje.
Jezus deklaruje wolę pójścia do domu Zacheusza. Bo dla Boga, dla Jego miłosiernej miłości, nie ma formalnych przeszkód.
Wilk z barankiem, cielę i lew pasące się pospołu, poganiający je chłopiec… Brzmi jak bajka na dobranoc dla naiwnych dzieci.
Strzała i miecz zaostrzony to atrybuty raptusów i gwałtowników. Ale tylko dzięki nim zbawienie ma szanse dotrzeć aż po krańce ziemi.
Nie jest potrzebny kataklizm. Jakieś szczególne zagrożenie. Wystarczy samobójcze zdanie na siebie.
Może trzeba ogłuchnąć by wreszcie usłyszeć. Oślepnąć, by zobaczyć. Doświadczyć niemocy by uwierzyć.
Bóg chwyta nie mających czego się chwycić. Tylko dlatego, że nie mają.
Nie mając nic dostaliśmy wszystko. Z Jego pełności „łaskę po łasce”.
Nie ma pominiętych. Są tylko obojętni i zatwardziali.
Nie człowiek dał Jezusowi władzę. Jezus ma władzę od Ojca.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.