Dziś jest ten dzień. Dzień ciszy. Dzień oczekiwania. Jeszcze chwilę. Kilka godzin. I…
Gdy Msza dobiega końca na wychodzących ze świątyni czekają suto zastawione stoły, a w bramie przygrywa muzyka.
Uczta to radość – każde spotkanie z Bogiem miłosierdzia i doświadczenie przemieniającej mocy miłości uwzniośla...
Czy są wobec nas prawdą słowa: „Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy”?
Jednym wystarczyła chwila, by uwierzywszy zostawić wszystko i pójść za Nim. Inni potrzebowali czasu. Jak Nikodem.
Łatwiej jest dawać ofiary, całopalenia, pościć i cały czas się modlić, dużo robić dla innych i spalać się w służbie bliźnim niż prawdziwie kochać.
Wojenny język niezbyt pasuje do obrazu Boga pełnego miłosierdzia? A może nasze pojmowanie miłosierdzia jest wypaczone?
Być może problem złego oka tkwi głębiej. Być może zgorszenie jest formą wyrzutu sumienia kogoś, kogo nie stać na tak radykalną przemianę.
Jeśli pragnienie pochwały będzie dla mnie bodźcem do wszelkiego działania, to znak, że nie czynienie dobra jest dla mnie celem, a chęć zabłyśnięcia przed ludźmi.
Tacy ludzie jak Abraham, Dawid i Józef – kim dla nas są? Czy my jesteśmy tylko biernymi obserwatorami...?
… choć do jednego celu.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.