Czyli biblijne podstawy „radości różańcowej” - część II.
Po Zwiastowaniu Najświętszej Maryi Panny kolejno następuje Nawiedzenie świętej Elżbiety. „Pośpieszne” wybranie się do kuzynki jest dowodem tego, że radość Maryi z faktu poczęcia Jezusa Chrystusa jest tak wielka, że potrzebuje wyrażenia się na zewnątrz. Ale czy i my nie mamy podobnie?
Zobaczmy, że gdy spotyka nas coś wyjątkowego, od razu mówimy o tym bliskim. Cechą prawdziwej radości jest chęć podzielenia się nią z innymi. Dzięki temu zarówno my, kiedy opowiadamy o zaistniałym wydarzeniu, możemy jeszcze raz przeżyć piękne emocje i na nowo uświadomić sobie, co stało się naszym udziałem. Zaś inni, wysłuchujący naszej opowieści, mają okazję doświadczyć, że życie „nie jest takie czarne jak je media malują”.
Tajemnica spotkania dwóch „młodych mam” jest nauką jak powinniśmy reagować na to, co nas spotyka w życiu. Nie możemy „zamiatać wszystkiego pod dywan”, lecz raczej powinniśmy dzielić się z bliskimi tym, co nam się przydarzyło. Maryja w końcu nie pobiegła do pierwszej napotkanej osoby. Swoją radość „pospiesznie” zaniosła osobie, która również została przez Boga wyróżniona.
Święta Elżbieta mająca już „pod sercem” Jana Chrzciciela inaczej wysłuchała Maryi niż wszystkie nazareńskie sąsiadki. Maryja musiała przebyć szmat drogi, po to, by odbyć rozmowę z kimś, kto będzie potrafił inaczej słuchać, ponieważ jego własne doświadczenie będzie przypominało, że sytuacja Maryi nie jest tuzinkowa.
Powyższa scena biblijna, którą szczęśliwie możemy rozważać w Różańcu, jest przykładem prawdziwej przyjaźni. Nie jest to „plotkarska relacja”, która za jedyny cel stawia sobie niepozostawienie na znajomych „suchej nitki”. To spotkanie dwóch osób, które zostały połączone wyjątkową ingerencją Boga i dzięki swoim historiom mogą inaczej patrzeć na życie. One się idealnie dogadują, ponieważ Bóg „wziął je za ręce” i wprowadził w swoje tajemnice zbawienia. Jaki płynie z tego morał, dla katolików XXI wieku?
Bardzo prosty w zauważeniu, ale niestety trudniejszy w realizacji. Nie z każdym porozmawia się na głębokie tematy duchowe, dlatego, że najbliżsi „za miedzą” nie zawsze muszą mieć takie odczucie Bożej obecności jak my.
Tajemnica Nawiedzenia jest pięknym argumentem za istnieniem ogólnopolskich, diecezjalnych czy okręgowych duszpasterstw. Trzeba odpalić samochód, lub wsiąść do busa, by dojechać do zorganizowanej już wspólnoty w innej miejscowości. Chociaż jest to bolesne, trzeba czasami opuszczać „rodzinne progi”.
Oprócz szerszego spojrzenia na kwestię szukania wspólnoty (oczywiście nie jest to argument do uciekania z własnej parafii - to wymaga roztropnego rozeznania!), spotkanie Maryi ze świętą Elżbietą jest biblijnym początkiem kultu maryjnego. Słowa świętej Elżbiety: „a skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,43) są dobrym początkiem widzenia w Maryi pośredniczki w sprawach Bożych.
Miłe słowa kuzynki są potwierdzeniem faktu, że zgoda Dziewczyny z Nazaretu na Boże Macierzyństwo jest godna pochwały. Także my, kiedy realizujemy wolę Bożą, zmieniamy się wewnętrznie i „na twarzy”. Chociaż „na pierwszy rzut oka” jesteśmy tymi samymi ludźmi, bliscy odczuwają zachodzącą w nas przemianę.
W końcu, zgoda na realizację planów Bożych jest zawsze drogą rozwoju, a nie „kaftanem” ograniczającym naszą wolność.
***
Autor jest redaktorem portalu Ewangelizuj.pl