Czyli biblijne podstawy „trudności różańcowych” - część IV.
Film Marka Koterskiego pt. „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” naprowadza nas na bardzo ważną, duchową prawdę. Każdy człowiek poprzez swoje cierpienie uczestniczy w krzyżu jedynego Zbawiciela świata - Jezusa Chrystusa.
Pisał o tym święty Paweł w Liście do Kolosan: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.” (Kol 1,24).
Apostoł Narodów w zacytowanym fragmencie „daje wiarę” przekonaniu, że człowiek jest w stanie jeszcze coś „dołożyć” do skarbu uzyskanego dzięki zbawczej męce Chrystusa. Nie oznacza to oczywiście, że człowiek jest zbawicielem. Ofiara śmierci Syna Bożego jest zdecydowanie wystarczająca. Chodzi tutaj raczej o „współ-odkupienie” (teologicznie mówiąc: ekspiację), czyli takie przeżywanie cierpienia, które chce łączyć nawet najmniejsze „zadrapanie” ze zbawczym dziełem Jezusa. Chociaż jest to wielką tajemnicą, wydaje się roztropnym wykorzystanie tej propozycji. Skoro Chrystus potrafił „twórczo” przeżywać swój ból, to warto uczestniczyć w Jego doświadczeniu.
Tajemnice Bolesne, obok innych typów duchowości, po raz kolejny nas do tego zachęcają. Dzięki nim możemy „oswajać się” z teologią cierpienia także poza Wielkim Postem, kiedy zwykle uczestniczymy w nabożeństwach Drogi krzyżowej. Te wszystkie stacyjki, porozwieszane w różnych miejscach naszych świątyń, czekają na „inną interpretację” w Różańcu. Czwarta Tajemnica bolesna, nie bez powodu jest przecież nazwana „Drogą krzyżową Pana Jezusa”.
Różaniec to pobożność typowo maryjna, więc w wyjątkowy sposób zaprasza Matkę Bożą na „kalwaryjny szlak”. Obserwując „w myślach” Jej sposób przeżywania trudu Syna, możemy uzyskać wiele głębokich treści. Z bardziej „matczyną troską” spojrzymy na „trzy upadki” Jezusa (których mogło być znacznie więcej), oraz zgodną z tradycją, odważną reakcję Weroniki. Także płacz niewiast jerozolimskich może się okazać bardziej autentyczny niż grupy przypadkowych, wynajętych płaczek.
Zresztą, cała sceneria „najlepiej opisanej drogi krzyżowej na świecie” jest okazją do wnikliwszego spojrzenia na nasze, „prywatne cierpienie”. Każde słowo wykrzyczane przez tłum, uderzenie żołnierzy i huk wbijanych w krzyż gwoździ, jest potwierdzeniem, że Bóg „poczuł”, co to znaczy być człowiekiem.
Jego miłość do grzesznej ludzkości była próbowana przez całe życie i na różne sposoby. Apogeum nastąpiło jednak w ostatnich chwilach Jego życia (dowód można wyczytać w rozmowie z Bogiem Ojcem w Ogrójcu). Obserwując to wszystko „oczyma wiary” w Różańcu, chcemy wzbudzić w sobie jeszcze większą wdzięczność.
Czy można, będąc świadomym tego wszystkiego, powiedzieć, że Bóg nas nie kocha?
***
Autor jest redaktorem portalu Ewangelizuj.pl