Jest taki frazeologizm: gra niewarta świeczki. Czy na byciu wielkim, byciu pierwszym zależy nam aż tak bardzo, by stać się sługą, niewolnikiem? Czy nie mamy w sobie swego rodzaju „skromności”, przekonania, że co jak co, nam na wielkości, znaczeniu wcale nie zależy? Co to w ogóle znaczy być wielkim u wierzących, pierwszym wśród chrześcijan? Czy watro się o to starać, poświęcać temu nasz czas i uwagę?
Bo czy w tej naszej skromności nie kryje się aby to właśnie przekonanie: że gra jest świeczki niewarta…? Że świętość wymagałaby od nas może nawet nie o wiele więcej niż dajemy, ale wymagałaby czegoś innego niż skłonni bylibyśmy dać…?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.