Wyznanie Piotra czymś oczywistym jest dla nas. Osłuchanych, oczytanych, niosących bagaż dwóch tysięcy lat wiary Kościoła.
Przyzwyczailiśmy się do mowy Boga w szmerze łagodnego powiewu. Ale On mówi także rykiem wzburzonych fal...
Lisy mają nory… My też. Zaszywamy się w dających złudne poczucie bezpieczeństwa norach przyzwyczajeń, nawyków.
Krzyżmo i szata są początkiem misji. Czynią uczniem. Bo zanim prorok stanie się prorokiem, musi być uczniem proroka.
Wszyscy idą za Nim, ale każdy swoją drogą. Nie w znaczeniu rozmywania Ewangelii...
Nie chodziło o to, że Jezus pytał o miłość. Ale o jaką miłość.
Jedność, o którą modlił się Jezus podczas Wieczerzy, nie wyklucza nieporozumień, wątpliwości, napięć.
Czujność, o której Paweł mówił do starszych Kościoła w Efezie, nie jest nieustannym rozglądaniem się za kolejną watahą wilków.
Radość nie jest wykwitem emocji. Poprzedza ją powiedziane Bogu tak, przypieczętowane zgodą na wywrócenie życia do góry nogami.
Dasz radę, odwagi. Choć wiele razy przegrasz, przestraszysz się, upadniesz, na końcu będzie zwycięstwo.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.