Nie jest niczym nadzwyczajnym miłowanie innych, bycie uczciwym, solidne wypełnianie swoich zadań w pracy, domu czy wobec rodzinie.
Kiedy Jezus mówi o poleceniu pracy w winnicy – nie jest to jakieś bliżej niesprecyzowane „bycie porządnym” a konkrety.
Czy w pierwszej kolejności nie myślimy o tym, jak zabezpieczyć własny byt tak, by mieć jeszcze coś w zanadrzu?
Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Nie pędzi on dni jak najemnik? – te pytania postawił swym rozmówcom biblijny Hiob.
Teraz nie jest ważną niedojrzałość. Ważne jest bycie w drodze, rozwój. Korzystanie z zaproszenia bez użalania się na zabrudzone stopy...
Jeśli Kościół przestaje wskazywać na Jezusa, jeśli jakiekolwiek inne cele, nawet szlachetne, przesłaniają ten pierwszy zasadniczy, wówczas traci rację bytu.
Nie jest łatwo pościć, czyli odmawiać sobie tego, co tak po ludzku czyni lżejszym nasze bycie z samym sobą czy z drugim człowiekiem.
Łatwo jest potraktować adwentowe milczenie jako rodzaj duchowej gimnastyki, takie rekolekcyjne bycie w porządku, żeby nikt nam nie zarzucił, żeśmy się nie przygotowali.
Bycie dobrym, rzetelnym, pracowitym – nie rozjaśnia przecież drogi przed nami. Przeciwnie, samo w sobie może się czasem wydać zbyt kosztowne, niepotrzebnie pracochłonne...
Bycie uczniem Jezusa nakłada na nas i to zobowiązanie, byśmy wobec utrapienia bliźniego wołali do Pana tak samo głośno jak we własnym.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.