Człowiek wrażliwy na światło

Zbawienie człowieka „rozgrywa się" na podstawie przyjęcia albo odrzucenia Bożej miłości objawia­nej w Chrystusie.

Światłość „nie do zniesienia"?

Zwykle człowiek trudno znosi zbyt intensywne światło. Wy­daje się, że to myśl przewodnia zarówno fragmentu Drugiej Księgi Kronik (pierwsze czytanie), jak też zakończenia „mo­nologu" z Nikodemem.
„Kapłani i lud mnożyli nieprawości...". Bóg wysyła swoich po­słańców, aby otworzyć im oczy. Oni jednak ich „lekceważyli", „wy­szydzali" i wzgardzili tym słowem, które potępiało ich uczynki.
Ten, kto popełnia zło, „nienawidzi światła", woli ciemności od światła, ponieważ nie chce, aby „jego uczynki zostały ujaw­nione".
Prorocy mają niewybaczalną wadę, że głoszą brutalną praw­dę, iż brudy są brudami nawet wtedy, kiedy są ukrywane pod osłoną pozorów; że sprawy nie idą dobrze, nawet jeśli jest ktoś, kto ma interes rozgłaszać, iż wszystko zmierza ku lepszemu.
Prorocy mają bardzo zły zwyczaj głosić niepewność „pew­nym" i pewność błądzącym. Z tego powodu są wyśmiewani albo szkalowani.
Wtedy... „wrogowie spalili świątynię Bożą i zburzyli mury Jerozolimy, wszystkie jej pałace spalili ogniem i wzięli się do niszczenia wszystkich kosztownych sprzętów".
To nie „destrukcyjna" krytyka jest odpowiedzialna za te rumowiska. Gdyby została wysłuchana, udałoby się uniknąć tego nieszczęścia.
Zniszczenie dokonane przez wrogów było tylko zewnętrz­nym znakiem „spustoszenia" Jerozolimy, które już miało miej­sce, kiedy budowano „pałace".
Wygnanie zaczęło się przed zesłaniem do Babilonu.
Człowiek jest na wygnaniu, żyje życiem wyobcowanym, w tym samym momencie, kiedy Bóg i Jego niewygodne Sło­wo są wyrzucani z miasta jako zakłócający spokój.
Bóg jednak nie zapomina o swoim ludzie, nawet kiedy go karze swoją nieobecnością.
Zbawienie może wyłonić się właśnie tam, gdzie się go nie oczekuje. Zawsze znajdzie się jakiś poganin (perski Cyrus albo ktoś inny) wybrany przez Boga, aby być znakiem i narzę­dziem Jego niestrudzonej miłości.
Zawsze jest ktoś, kto przybywa z daleka, nawet jako wróg, który pozwala na odbudowę świątyni zbezczeszczonej przez „niewiernych" z domu.

Dobre uczynki bez odcisków palców

Bóg „bogaty w miłosierdzie" nie przeczy samemu sobie. Nie może się obejść bez nieustannego okazywania ludziom swej „wielkiej miłości", silniejszej od wszelkich naszych zdrad.
Ludziom udaje się ukryć grzech, ale sami nie umieją go unicestwić.
Własnymi rękami doprowadzają do ruiny, ale nie potrafią „odbudowywać".
Opancerzają okna swoich „kosztownych" pałaców, aby nie dostało się do nich słowo proroka, które mogłoby ich zranić. Zostają jednak niewolnikami wewnątrz swych domów, za­kładnikami śmierci bez możliwości uwolnienia się.
Tylko łaska zdolna jest wyrwać człowieka z jego nieule­czalnej choroby (której najbardziej zatrważającym objawem
85
jest alergia na światło) i przekształcić go w nowe stworzenie, „wskrzeszając" go z martwych.
Tak oto musimy rozpoznać, że jesteśmy „Jego dziełem".
Należy jednak pamiętać - o czym wspomina święty Paweł pod koniec swego orędzia na dziś (drugie czytanie) - że są i czekają na nas pewne „dobre czyny, które Bóg z góry przy­gotował, abyśmy je pełnili".
„Jesteśmy Jego dziełem", ale nie bezczynnym i bezwładnym.
Zbawienie nie jest naszą sprawą. Jest bezinteresownym, wyłącznym darem Bożym.
Dobre uczynki natomiast są sprawą, która nas dotyczy. Znajdują się w naszym zasięgu.
Dziś ludzie nie lubią wiele mówić o „dobrych uczynkach". Ten temat wydaje się staroświecki i niepotrzebny.
Tymczasem, kiedy mówimy o dobrych uczynkach, wszy­scy wiedzą, o co chodzi. Dzięki nim udaje się nam rozsiewać wśród ludzi jakiś świetlany znak tego Boga, który „tak bardzo umiłował świat" i jeszcze nie przestał. Możemy rozdać drob­ny pieniądz dobroci, wzięty z niewyczerpanego skarbca Boga „bogatego w miłosierdzie".
Kiedy ukrywamy błędy i łudzimy się, że skutecznie po­zacieraliśmy odciski palców, dajemy dowód na to, że nie rozumiemy niczego z Bożego daru. Niczego nie pojmujemy, jeśli nie spełniamy dobrych uczynków, na które czeka wie­lu ludzi.
Jeśli potem staramy się także, aby pozacierać odciski palców z „naszych" dobrych uczynków, to dobrze. Ważne, że ludzie je widzą i wiedzą, że Ojciec o nich nie zapomniał (Mt 5,16).
Jeśli chodzi o dobro, jego wykonawca może się spokojnie ukrywać. Byle tylko nie było wątpliwości, co do Zlecenio­dawcy.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama