Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Bolesne tajemnice różańca rozważa o. Augustyn Pelanowski OSPPE
O tak, te żerujące na śmierci zwierzęcia stworzenia nie wzbudzają sympatii i trudno nazwać ich żerowanie współczuciem dla ofiary. A przecież Jezus mówi, że Jego śmierć jest właśnie dla kogoś takiego, kto jest jak sęp. Łatwo jest umrzeć dla kogoś, kto potrafi docenić tę śmierć, albo wyrazić wdzięczność, lub też uszanuje poświęcenie ofiary, ale jak trudno umierać dla tych, którzy na tobie żerują! Jak trudno jest umierać dla dobra tych, którzy cię niszczą, którzy cię nie szanują, obgryzają, wykorzystują, a nawet nasycają się twoim upadkiem, cieszą się z twojego nieszczęścia i klęski życiowej. Jezus właśnie tak umarł. Kiedy poświęcał się dla nas, byliśmy grzesznikami. Byliśmy jak sępy i żywiliśmy się grzechami tego świata, żyliśmy tym, co nieczyste.
„Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś nam okazuje swoją miłość przez to właśnie, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami." (Rz 5,6-8)
Jezus stał się taką padliną męczeństwa, aby nas oderwać od żerowania na padlinie grzechu.
W Starym Testamencie jest napisane, że padliny nie wolno było nawet dotykać (por. Kpł 11,8-40).
Nie wolno było dotykać padłego mięsa. Tymczasem Ewangelia mówi: „Gdzie padlina, tam i sępy". Pomyśl, jak bardzo Jezus chciał poświęcić się dla nas, aby nas nakarmić swoją miłością. Rozumiem, że z miłości obca matka może nakarmić własną piersią porzucone dziecko, które płacze z głodu. To dowód wielkiego współczucia, ale żeby z miłości rzucić się w stado sępów na pożarcie, to dowód miłości, która przekracza nasze możliwości zrozumienia.
Poświęcić się, to dać się wykorzystać, dać się zjeść tym, którzy nie zasługują na poświęcenie. Taki był Jezus. Nikt z nas nie zasłużył na Jego łaskę, a On nam jej udzielił i dzięki niej coś w naszym życiu się zmienia...
Kiedy zastanawiam się nad tym wszystkim, widzę papieża, sędziwego człowieka, który pada z bezsilności, a mimo to chce się dawać wszystkim. Wszyscy wyciągają do niego ręce, chwytają go, całują, dotykają, nasycają się jego widokiem, piją z niego emocje, można powiedzieć żerują na jego słabości i dzięki temu żyją nadzieją. On nie jest wcale uparty i żądny władzy j nie chce opuścić tronu papieskiego nie dlatego, że jest przywiązany do podziwu. On chce być jak najdłużej wykorzystywany przez ludzi, chce służyć wierzącym i niewierzącym, dobrym i złym, tym, którzy go podziwiają i tym, którzy go szkalują, bo wie, że miłość, która z niego wypływa jak ze zranionego, upadającego zwierzęcia, jest potrzebna tym ludziom jak orłom, aby ich dusze wzbiły się wysoko.
On nie patrzy na to, że jest ciężko, że nie ma sił, nie ma zdrowia... Nie patrzy też na świadectwa moralności tych, którzy się z nim spotykają. Chce dawać się w miłości Jezusa. Poświęca się. Jego misja to poświęcenie i to jest dla nas wspaniały wzór, gdyż my też jesteśmy zaproszeni do ofiarowywania się naszym braciom i siostrom w wierze. Do umierania, do padania dla podniesienia innych z upadku.
Jezus powiedział: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół", czyli stańcie się jak padlina, dla tych, którzy na was żerują. To przerażające słowa, ale czy można się doszukać innych w Biblii, którą szanujemy i wierzymy, że jest głosem Najwyższego?
Mistyczna transfuzja
Biblia jest dla nas światłem. Jest światłem dla tych, w żyłach których płynie krew Baranka Bożego. A przecież w Komunii Świętej przyjmujemy Jego Krew. To taka mistyczna transfuzja.
Jesteśmy poniekąd Jego krewniakami - krewniakami Boga! Czasami zastanawiam się przy spożywaniu Jego Krwi w czasie Eucharystii, ile jeszcze jest w moich żyłach mojej własnej krwi, a ile Jego. Nie byłoby tej Krwi w moim sercu, gdyby nie Jego śmierć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |