To brzmi jak kiepski dowcip – chrześcijanie jako źródła światła w świecie. Jawimy się raczej jako ostoja ciemnoty, hamulec postępu, nie przystajemy do wymogów życia społecznego… To świat się pogubił czy my sami?
Powiedzieć, że nasza, moja wiara zmienia świat na lepsze – to jak prosić się o wypunktowanie błędów, wad, niewierności. Bo nasza, moja wiara jakaś dziurawa, nieprzystająca do wielkości Bożych spraw, ich życiodajności, głębi. Czemu się nie udaje? Tak, to tylko ziemia, świat nie będzie idealny. Ale czemu się nie udaje, by był choć trochę lepszy, choć trochę bardziej ludzki dzięki nam?
Gdybym ten przykład usłyszała na kazaniu – kazać morwie przesadzić się w morze – pomyślałabym: cóż za bezsensowne wezwanie! Kazać drzewu zmienić miejsce wzrostu, by udowodnić swoje racje. Ale może nasz świat potrzebuje takich działań? Spektakularnych, trochę szalonych? Może potrzebuje logiki wiary – tak odmiennej od tego, co jest zwyczajnym elementem światowego krajobrazu.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.