Apokalipsa dziś. Nagroda dla tych z ucisku

Bóg nie staje po stronie swoich, pozwala ich krzywdzić? Wszystko im wynagrodzi.

Apokalipsa dziś. Spis treści

Bóg jest cierpliwy, ale sprawiedliwy. Nieprawość w końcu doczeka się Jego reakcji.  Tymczasem jednak czeka. Chce skłonić błądzących do nawrócenia pozwalając, by doświadczyli na samych sobie, czym jest nieprawość, której tak beztrosko się dopuszczają. Więcej, Bóg pozwala na różne katastrofy, by ludzkość w końcu uświadomiła sobie swoją samoniewystarczalność. Cierpią na tym Jego wierni, bo nieszczęścia, które spotykają ziemię, by jej mieszkańcy się opamiętali, dotykają także ich, niewinnych? Tak, oczywiście. Cierpią, a nieprawość, której świat wobec nich się dopuszcza nie jest karana? Tak, niestety. Bóg jednak wszystko to wie. Ich cierpienie zostanie im wynagrodzone. W ostatecznym rozrachunku okaże się, że nie zostali przez Niego skrzywdzeni. Bo Bóg zna swoich.  Zostali przecież „opieczętowani” – wyjawił Jan w omawianej w ostatnim odcinku naszego cyklu wizji. On ich chroni. Nie od nieszczęść doczesnych: te muszą znosić. Ale od tego, co znacznie gorsze: od zguby wiecznej. Kiedy odejdą z tego świata, otrzymają za swoja wierność nagrodę. I tę nagrodę właśnie przedstawia kolejna apokaliptyczna wizja Jana. O niej dziś słów parę.

Wielki tłum...

Co widzi Jan? Przytoczmy tekst Apokalipsy.

Potem ujrzałem:
a oto wielki tłum,
którego nie mógł nikt policzyć,
z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków,
stojący przed tronem i przed Barankiem.
Odziani są w białe szaty,
a w ręku ich palmy.

Tu się zatrzymajmy...  Poprzednia wizja dotyczyła czegoś, co czytelnicy Apokalipsy – i ci dawniejsi i ci dzisiejsi – już doświadczyli. Wybrania przez Boga. Ta zdaje się dotyczyć przyszłości; tego w czym będą mieli udział. Skąd wiadomo? Świadczy o tym – jak napisał Jan – niezliczona liczba stojących przed „tronem i Barankiem”. W czasie gdy Wizjoner pisał te słowa chrześcijan nie było znów aż tak wielu. A już na pewno nie tych, którzy  odeszli z tego świata. To co widzi Jan jest więc przyszłością, ale... To chyba nie tak, że nagroda dla tych, którzy wiernie trwali przy Jezusie – bo z dalszej części wizji jasno wynika, że o takich ludziach tu mowa – nastąpi dopiero kiedyś. Trzeba tę wizję czytać „apokaliptycznie”, pamiętając, że w tym gatunku przeszłość, teraźniejszość i przyszłość trochę się z sobą mieszają. To więc zapowiedź triumfu zarówno tych, którzy umarli w czasach Jana, jak i tych którzy potem, przez wieki wiernie stali przy Chrystusie, ale także i tych, którzy – patrząc na sprawy z dzisiejszej perspektywy - dopiero w przyszłości oddadzą za Niego życie. Wszyscy będą mieli udział w tym triumfie, w tej nagrodzie. Można powiedzieć, że ten tłum w ciągu dziejów stale się powiększa. Ciągle dołączają do niego kolejni wierni Chrystusowi....

Ów wielki tłum stoi w przed tronem i przed Barankiem, czyli w niebie. Bo tron o którym mowa – jak wiemy z poprzednich rozdziałów  –   to tron na którym zasiada sam Bóg. Baranek zaś to ten, który otwiera kolejne pieczęcie księgi wyjaśniającej sens historii; ten, który „nabył Bogu krwią swoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu i uczynił ich Bogu  królestwem i kapłanami” (por. Ap 5,9). Ów tłum jest tak wielki, że nikt nie może go policzyć. A ludzie ci pochodzą „z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków”. Dziś powiedzielibyśmy, że to ludzie różnych ras, narodów, plemion, klanów... Bo staje się człowiek członkiem tego zgromadzenia nie przez przynależność do jakiejś grupy, przez jakieś pokrewieństwo czy znajomości, ale przez wierną wiarę w Jezusa Chrystusa. Dlaczego jednak niepoliczalny tłum, a nie jak w poprzedniej wizji, symboliczne czterdzieści cztery tysiące? Pobrzmiewa w tej wizji echo obietnic, jakie dał niegdyś Bóg Abrahamowi, gdy mówił, że jego potomstwo będzie jak gwiazdy na niebie i jak pisanek na brzegu morza; że będzie ojcem wielu narodów i że przez niego otrzymają błogosławieństwo wszystkie ludy ziemi. Obietnica się spełnia. Ten tłum to właśnie dzieci Abrahama. Dzieci nie wedle ciała, ale dzieci w wierze – jak powiedziałby święty Paweł.  Ciekawe, że widzi to człowiek żyjący w I wieku, gdy chrześcijan nie ma jeszcze zbyt wielu i gdy Ewangelia ledwie zaczęła się rozprzestrzeniać po Imperium Rzymskim i okolicach. On widzi już znacznie dalej... I może my, patrząc pełni obaw na to czy chrześcijaństwo przetrwa nasze czasy też powinniśmy spojrzeć tam razem z Janem?

Stoją więc owi ludzie w niebie. Biel ich szat to najpewniej symbol świętości; symbol  zwycięstwa i zmartwychwstania. Podkreślają to też trzymane przez nich w rękach gałązki palmowe. To znak sprawiedliwości i zwycięstwa. Oczywiście, zgodnie z tym, co już przedstawiono w Apokalipsie wcześniej, zwycięstwa rozumianego jako wytrwanie do końca przy Chrystusie. Owe palmowe gałązki przywodzą też jednak na myśl starotestamentalne Święto Namiotów (Święto Kuczek – Kpł 3,40). Obchodzone jesienią było dla Izraela przypomnieniem czasu, gdy ich przodkowie wychodząc z Egiptu mieszkali w szałasach czy namiotach. Jednocześnie było dziękczynieniem za plony. Jak zauważają komentatorzy, w judaizmie zapowiadało ono koniec czasów i nadejście królestwa Bożego. Jeśli skojarzenie jest słuszne owe palmy są więc też znakiem dziękczynienia, jakie owi ludzie składają Bogu za wszystkie wielkie dzieła, których dla nich dokonał, a zarazem wyrazem oczekiwania na bliski koniec historii.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama