Wiara jest darem Bożym i zadaniem. Jest podstawą naszego życia religijnego, życia z Bogiem, życia monastycznego. Na tym polega dzieło Boga — powiedział Jezus — abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał (J 6,29). Wiara jest Bożym darem i zadaniem.
Jezus mówi w bardzo mocnych słowach, że kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie (…) i niech Mnie naśladuje (por. Łk 9,23). Wszystkie nasze obowiązki, wszystkie przykazania Boże są objawieniami daru Bożego. Pokazują, cośmy otrzymali i że można tego od nas wymagać. Podstawowym naszym zadaniem jest więc wiara w Boga i Syna Jego, Jezusa Chrystusa. Niektórzy dzisiaj chcą ograniczyć wymagania. Piszą: „Wystarczy, żeby być dobrym człowiekiem”. Czytałem nawet, że „Bóg nie będzie od ciebie wymagał wiary, nie będzie cię pytał, czy jesteś wierzącym, czy niewierzącym, bylebyś był dobrym człowiekiem”. Ale objawienie Boże mówi inaczej.
Święty Jan mówi o dwóch wielkich wymaganiach Bożych: abyśmy wierzyli w Tego, którego On posłał (por. J 6,29) i abyśmy się miłowali nawzajem (por. J 13,34). Źródłem wiary jest zaangażowanie Boga w historię człowieka. I w Starym Testamencie słuchać Boga to przede wszystkim wierzyć w Niego, wierzyć Jego słowom. Wiara człowieka jest AMEN na to, co Pan Bóg mówi. Nasze życie ma być AMEN wiary na to, co Pan Bóg objawił — odpowiedzią człowieka na Boga.
Wiara w Izraelu była bardzo mocna, może nie u wszystkich, ale mamy wspaniałe świadectwa wiary. Święty Paweł mówi w Liście do Rzymian o wierze Abrahama, który uwierzył wbrew nadziei, że on, już starzec u schyłku lat, wbrew naturze będzie ojcem wielu, wielu potomków, że będzie miał potomstwo jak piasek morski, jak gwiazdy na niebie. To mu Bóg powiedział i on uwierzył (por. Rz 4,16–21). Ale to nie wystarczyło. Pan Bóg zażądał ofiary z tego syna, do którego odnosiły się obietnice. I Abraham z wielką prostotą tego syna oddawał. Bo Bóg powiedział. On nie dyskutował: „Jak to, przecież Bóg mi obiecał, że w Izaaku będę miał potomstwo”. Nic. Żadnej dyskusji. Po prostu Bóg powiedział, a on uwierzył, usłuchał. Nie racji, nie krzyku serca, ale tylko Boga.
Jak wspaniała jest wiara Judyty. Miasto oblężone, nie ma już wody i ten, wydawałoby się bohaterski, przywódca miasta, gdy ludność domagała się poddania go, powiedział: „Nie”. „Jeżeli przez pięć dni nie otrzymamy pomocy od Boga, to dopiero wtedy poddamy miasto” (por. Jdt 7,31–31). A Judyta powiedziała do starszych z jej miasta: „Co wy robicie? Stawiacie Bogu warunki, terminy? Tylko obrażacie Pana w ten sposób. Bogu trzeba zawierzyć absolutnie, bez żadnych warunków, bez żadnych terminów. Trzeba zdać się na Niego całkowicie” (por. Jdt 8,11–20). Piękna jest ta jej odpowiedź. A Gedeon? Ten mały człowiek, który zostaje powołany na bohatera? Trochę się broni, ale jednak idzie. Idzie i dokonuje dzieła Bożego (por. Sdz 6).
Wspaniały jest rozdział jedenasty Listu do Hebrajczyków, który mówi o wierze ludzi w Starym Testamencie. Kiedy się go czyta, można odnieść wrażenie, że są oni jakby nad światem. Wszystko widzą w innym świetle, rozumieją myśl Bożą i nie przejmują się tym, co się dzieje, bo są jakby zahaczeni gdzieś wyżej. I taka właśnie jest wiara. Ciekawa rzecz, że często się spotyka u ludzi świeckich ufność w Opatrzność Bożą, która nieraz przewyższa wiarę osób duchownych czy zakonnych dzięki swojej prostocie. Oni wierzą, mimo że mają nieraz bardzo trudne warunki życiowe. Ufają w działanie Boże, w Opatrzność, w Bożą opiekę. I Bóg odpowiada cudami swojej wszechmocy, ale często również tę wiarę poddaje próbie.
Próba, jaką naród izraelski musiał przejść, była straszliwa, bo przecież znakiem Przymierza była świątynia jerozolimska, miasto Jeruzalem i Ziemia Obiecana dana im na własność. I wszystko to musieli stracić. Spalona świątynia, zburzone miasto, wygnani z ziemi. Wydawało się, że całe przymierze się zawaliło. Jak wielka i ciężka to próba! Trudno nam to zrozumieć, wczuć się w to, ale była straszliwa. A jednak ci biedni Izraelici, prości ludzie, w największym ucisku zachowali wiarę w wierność Boga, w Jego obietnice. Nie załamali się. Człowiek nieraz zostaje poddany takim próbom, musi wytrzymać działanie Boga i przyjąć Jego niezrozumiałe drogi. Musi przyjąć, nie uciekać, nie buntować się.
Święty Benedykt wspomina, pisząc o czwartym stopniu pokory (por. RB 7,35–43), o różnych próbach. Mówi, że mnich musi wtedy wyciszyć się, uspokoić, wytrzymać. Może często nie doceniamy znaczenia w naszym życiu tego wytrwania w wierze i cierpliwości w różnych sytuacjach. Nieraz jest to jedyna mądrość, na jaką człowiek może się zdobyć. Nic innego, mądrzejszego nie wymyśli.
Piękna jest postać Sługi Jahwe u Jeremiasza, który tak mówi:
Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem, ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi. Dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam (Iz 50,5–7).
To jest próba wiary, próba zawierzenia Bogu.
*
Piotr Rostworowski OSB, "Wytrwale kochaj Boga", Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC