Co wybrać: bycie nieskrępowanym w popędach czy tłumienie ich?
Freud i wielu psychologów sprzeciwili się twierdzeniu, że trzeba uśmiercać popędy ciała – owe prakseis, które są nie tylko rozumiane jako popędy, ale też dokonania. Według trendów współczesnej psychologii popędy trzeba realizować, bo ich tłumienie grozi skrępowaniem ludzkiej natury, a więc nieuchronną nerwicą. Jednak podporządkowanie życia naturalnym popędom powoduje, że człowiek żyje tylko w wymiarze cielesnym, a ciało wtedy czeka nieodwołalna konsekwencja, czyli śmierć. Istnieje, według Freuda, popęd życia, śmierci, seksualny i agresji. Hitler i Stalin na pewno nie hamowali swych libidalnych instynktów. Nikt nie ma wątpliwości co do strasznych skutków nieskrępowanego realizowania przez nich swych popędów.
Co więc wybrać: bycie nieskrępowanym w popędach czy tłumienie ich? Ani tłumić, ani być nieskrępowanym, tylko pozwolić Duchowi Świętemu zarządzać ludzkimi popędami tak, by nie były ani zmarnowane, ani źle eksploatowane. I nie chodzi mi tu o zwykłą sublimację, ale o przebóstwienie. Nie umiemy sobą kierować, najlepiej uczyni to sam Stwórca. Paweł wyraźnie podkreśla, że trzeba mieć Ducha Świętego, by życie odrywać od przyciągania ku temu, co ziemskie, a więc nie tłumiąc, ale też nie poddając się każdemu impulsowi popędów, tylko używać tak, by wznosić się ku niebu. By mieć Ducha Świętego, nie wystarczy żyć nominalnie w Kościele. Trzeba Mu umożliwić działanie w każdym z nas, a to zależy od zgody i zaproszenia.
No więc co z tym uśmiercaniem popędów? Nie ulegając swoim popędom, człowiek mocą Ducha Świętego wznosi się ponad siebie samego, ponad granice natury, stając się w ewolucji uduchowienia nową istotą przenikniętą boskością. Wiele razy obserwowałem startujące samoloty na lotnisku. W pierwszej fazie podwozie samolotu z masywnymi kołami jest niezwykle rozpędzone i trzyma się ziemi. Przy odpowiedniej prędkości przestaje być potrzebne, może nawet utrudniać lot, więc gdy tylko samolot oderwie się od ziemi, podwozie jest mechanicznie chowane, znika w bryle kadłuba. Pęd sprawia, że koła przestają być potrzebne. Przy odpowiednim rozpędzie ludzkiego istnienia popędy stają się zbędne, mogą nawet utrudniać wzbijanie się w górę.