Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Temat Słowa Bożego w XXI wieku jest niezwykle aktualny i konieczny. Kiedy na nowo Pismo Święte zostało „odkryte” podczas II Soboru Watykańskiego, nie doczekało się ciągle odpowiedniej recepcji, aktualizacji i pozycji. Nic więc dziwnego, że papież postanowił zgromadzić 253 ojców synodalnych, aby debatowali nad ważną dla dzisiejszego Kościoła kwestią.
est czymś bardzo znamiennym, że na Synod zaproszono nie tylko katolików. Przy obecnym, nieco tradycjonalistycznym kursie Stolicy Apostolskiej, zaproszenie niekatolików jest gestem ważnym, przede wszystkim podkreślającym rolę Kościołów tradycji protestanckiej w angażowanie się w nadanie Pismu Świętemu priorytetu w życiu chrześcijanina. Swoje słowo wygłosił Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I, co podkreśliło wschodni wymiar roku św. Pawła. Gościem specjalnym Synodu jest brat Alois z ekumenicznej wspólnoty braci z Taizé, gdzie Pismo Święte jest przedmiotem codziennych rozważań podczas cotygodniowych spotkań młodych ludzi z całego świata. Nie brakuje reprezentantów wspólnot prawosławnych, protestanckich, anglikańskich… Po raz pierwszy został zaproszony do udziału w obradach Synodu nie-chrześcijanin: rabin Hajfy. To on wyjaśnił ojcom synodalnym rolę Pisma w życiu żydów.
Dlaczego takie otwarcie? Otóż, dialog ekumeniczny jest najbardziej zaangażowany w dwóch dziedzinach: chrzest i Pismo Święte. Jest zatem czymś ważnym, aby kolegialnie z chrześcijanami innych wyznań dzielić się wiedzą i możliwościami pracy nad Biblią; aby też oczyma starszych braci w wierze doświadczyć medytacji nad Słowem Boga.
Podczas Synodu, oprócz tematycznych przemówień, każdego dnia jest czas na wolną dyskusję. Wszak perspektyw i płaszczyzn do debaty jest wiele w tym zagadnieniu.
Dlaczego teraz Synod o Słowie? Na pewno zbiega się on z Rokiem św. Pawła. Ale też chyba jest to ostatni z momentów, aby pochylić się nad Księgą, która jest najbardziej znana na świecie, ale zarazem najmniej czytana. Obok archeologów i biblistów nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem. Choć przecież różnie to wygląda w różnych krajach. Tutaj, w diecezji Fréjus-Toulon, jak w każdej diecezji, czyta się Pismo Święte podczas każdej Eucharystii, wyjaśnia się Słowo Boga w homiliach. Ale przed dwoma laty uczyniono coś niezwykłego. Bp Dominique Rey ogłosił Rok Słowa Bożego. W tym czasie powstała szkoła biblijna dla dzieci, młodzieży, dorosłych, która daje możliwość pogłębienia wiedzy religijnej w ramach przyparafialnej katechezy. Dorośli mogą jeden weekend w miesiącu poświęcić na spotkanie z profesjonalistami, którzy żyją Biblią na co dzień. Nie są tylko księża, ale znakomitą większość stanowią świeccy, którzy Biblię traktują jako świętą księgę życia każdego dnia. Tu nie chodzi, aby nagle „protestantyzować” życie katolickie. Nie chodzi też o fundamentalizm ani indywidualizm w lekturze Słowa Bożego. Akcentowany jest jego egzystencjalny charakter. Wszak Pismo Święte jest księgą żywą, która umieszcza człowieka w kontekście historii zbawienia. Historyczno-krytyczna lektura Biblii, która rozwinęła się bardzo mocno od XIX wieku, jest także teraz niezbędna, ale ona nie wystarczy. Trzeba ubogacić się medytacją Pismem Świętym jako lekturą duchową, w której sens odnajduje codzienne życie. Taki też sens mają powstające w parafiach wspólnoty zajmujące się refleksją nad Biblią. Budujące jest, że to świeccy czytają fragmenty Pisma Świętego podczas codziennej Eucharystii, medytują je (praktycznie większość wiernych przychodzi na Mszę z odpowiednikiem polskiego „Oremusa”, zawierającego teksty biblijne i mszalne na każdy dzień miesiąca).
Przywrócenie Pisma Świętego na właściwe miejsce w Kościele jest priorytetem. Zwłaszcza w społeczeństwie francuskim daje możliwość odbicia się od dna. Dla Kościoła w Polsce może to być szansa delikatnego wyjścia z kryzys wiary, Kościoła, chrześcijaństwa. Może to sposób, by ocalić to, co można ocalić. Słowa Bożego zawiera w sobie wszystkie aktualne kwestie życia, pozwala odpowiedzieć na nurtujące pytania. Synod naświetla ten problem także w kontekście fundamentalizmu religijnego, inkulturacji, liberalizmu, ukazuje też relację Biblii do nauki. W świecie europejskim te kwestią są niezwykle aktualne. Dla Kościoła we Francji jest to szczególnie ważne, bo tutaj albo się wierzy w sposób pogłębiony (teologia, praktyka wiary, zaangażowanie), albo nie wierzy się wcale. Potrzeba więc naukowego zatrzymania, aby odpowiedzieć na potrzebę wiary współczesnego człowieka, który może jak nigdy do tej pory jest wymagający, zagubiony, ale i poszukujący. Samym tradycjonalizmem i pobożnością ludową już żyć nie można. Wiara pozbawiona korzeni szybko uschnie. Ważne, by wreszcie usłyszeć potrzeby człowieka, jego wołanie pomocy w wytrwaniu w wierze. Może trzeba wyjść do człowieka i odpowiedzieć na jego potrzeby, a nie radować się samozadowoleniem płynącym z ilości wierzących w świątyni. Bo to jest bardzo złudne i na dłuższą metę bezcelowe.
Naturalnym środowiskiem Kościoła jest diaspora, w której stawia się na jakość, a nie na ilość. Głęboko ufam, że ten Synod przyniesie dobre owoce dla odkrycia nowej jakości chrześcijaństwa XXI wieku. A Kościół w Polsce, mam nadzieję, w porę odkryje i odczyta znaki czasu. Może okaże się mądrzejszy jeszcze przed szkodą…