Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Dzisiejsi prorocy nowoczesności wciąż przekonują nas, że należy kogoś zwalczać, komuś się przeciwstawiać, z kimś rywalizować. I to często w imię tolerancji, równości i walki z dyskryminacją.
Zwolennicy wolności marzą o niej, ale jedynie dla „swoich”. Pacyfiści w ramach protestu przeciw wojnie i przemocy palą samochody i tłuką witryny sklepowe. Cywilizacja się zmienia, mody przemijają, filozofie się modernizują, ale jedno się nie zmienia: słaby jest odtrącany i cierpi. Przybysz, wdowa, sierota, ubogi – to synonimy kogoś słabszego i pomijanego. Tak funkcjonuje świat grzechu, naznaczony „hańbą Egiptu” (Joz 5,9), której pozbywali się Izraelici z chwilą wkroczenia do Ziemi Obiecanej.
Ktoś, kto spotkał się z miłością Boga i doznał duchowego odrodzenia, winien mieć inne oczy, inne kryteria, inną wrażliwość. Friedricha Nietzschego irytowali chrześcijanie i ich Nauczyciel z powodu przekonania, że moc Boga okazuje się w słabości. Dlatego Nietzsche stał się promotorem ducha Antychrysta: rasowej nienawiści, nacjonalistycznej wyniosłości, seksualnej dominacji i narcystycznej zarozumiałości. Człowiek, który uwierzył, że jest bogiem, akceptuje tylko sukces, postęp, karierę, zwycięstwo. I bezradnie staje wobec starzenia się, chorób, bankructwa, kryzysu, upokorzenia. Nienawidzi tych przejawów słabości.
Tymczasem Pan Bóg bierze w obronę ludzką słabość i posługuje się nią. Mówi: nie będziesz gnębił ani uciskał, nie będziesz krzywdził, nie będziesz postępował jak lichwiarz. I jeśliby ktoś żalił się przede Mną na ciebie, usłyszę jego głos, a nie twój. Gnębić przybysza oznacza nękać go słowami bądź okradać z szacunku tylko dlatego, że jest w stosunku do ciebie obcy i myśli inaczej niż ty. Biedni ludzie dostarczają zamożniejszym od nich bezcennej szansy, gdyż ci, którzy wspierają biednych, są hojnie wynagradzani przez Boga, dzięki czemu bywa, że dający otrzymuje więcej niż biorący. Są to konsekwencje zamieszkania Pana Boga pośród swego ludu. Chrystus dla nas stał się ubogim i utożsamia się z najsłabszym bliźnim z naszego otoczenia. Kiedyś zapytamy o kryterium sensowności życia. Na jego końcu, jak przypominał św. Jan od Krzyża, będziemy sądzeni z miłości. Miłość jest bowiem oznaką tego, czy naprawdę opuściliśmy niewolę Egiptu.