Garść uwag do czytań Niedzieli Chrztu Pańskiego roku B (nowy lekcjonarz) z cyklu „Biblijne konteksty”.
Po pierwsze to zaskakująca wskazówka, że Jezus do swojej misji dojrzewał. Wskazuje na to także scena bezpośrednio po tej następująca: Jezus idzie na pustynię. Nie wiadomo dokładnie po co, ale chyba chce coś przemyśleć, do czegoś się przygotować. Po drugie myśląc o tej scenie nie ma co koncentrować się na kwestii niewiary tych, którzy znaki widzieli i słyszeli. Bo mogli nie widzieć i nie słyszeć. Nie o niewiarę ludzi w tej scenie chodzi.
Scena ta jednak jest ważna dla czytelnika Ewangelii. On już wie, co się wtedy zdarzyło, bo Ewangelista mu o tym opowiada i przypomina też świadectwo Jana Chrzciciela. Czytelnik wiedząc co wydarzyło się nad Jordanem, a potem czytając dalszy ciąg Ewangelii może zdecydować: uwierzyć czy nie. Jezus był zapowiadanym Sługą-Synem Boga, czy też nie.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Ewangelia Marka, według tradycji pisana do pogan nie za bardzo obeznanych z religią Izraela, bywa też nazywana Ewangelią katechumena. Czyli tego, który przygotowuje się do chrztu. Bóg poświadczył misję Jezusa, a ty możesz wierzyć albo nie – zdaje się mówić w tym miejscu autor Ewangelii. Czytaj dalej, opowiem ci resztę, ale wybór należy do Ciebie.
Co widzi i słyszy Jezus?
Komentatorzy widzą w tych trzech elementach realizację różnych mesjańskich zapowiedzi Starego Testamentu. W „niby gołębicy” aluzję do Ducha Bożego, unoszącego się nad wodami w czasach stworzenia (Rdz 1,2) czy do gołąbka wypuszczonego z Arki (Rdz 8,8). W tym co mówi głos z nieba aluzję do Psalmu 2, 7. Ale jest więcej.
Wedle starego lekcjonarza pierwszym czytaniem tej niedzieli był fragment z Izajasza Iz 42,1-4.6-7. Jest on jednak teraz czytany tylko w roku A. Ale zbieżność między tym tekstem a tym co piszą Ewangeliści w tym Marek, też jest dość ciekawa.
Oto mój Sługa, którego podtrzymuję.
Wybrany mój, w którym mam upodobanie.
Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął.
Nie wszystko tu idealnie pasuje. Owszem, na Jezusa zstępuje Duch. Ale słowa które słyszy odbiegają nieco od Izajaszowych. Mateusz ma „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. Sługa staje się Synem....
Otwarte niebo i rozlegający się niego głos to jasne przesłanie: Bóg nie posługuje się już pośrednikiem – Janem czy innym prorokiem. Przemawia sam. Jest to o tyle istotne, że przecież przemawia do Syna! Jakieś pośrednictwo byłoby tu wręcz niestosowne. I to On sam wyznacza swojemu Synowi misję, której znakiem jest zstąpienie na niego Ducha Świętego.
Na czym ta misja ma polegać? Ano wróćmy do Izajasza:
On przyniesie narodom Prawo.
Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze.
Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
On niezachwianie przyniesie Prawo.
Nie zniechęci się ani nie załamie,
aż utrwali Prawo na ziemi,
a Jego pouczenia wyczekują wyspy.
Scena ta jest więc pokazaniem czytelnikowi Ewangelii (bo jak pisałem, sami uczestnicy wydarzeń niekoniecznie wszystko widzieli i słyszeli): oto spełniają się zapowiedzi proroków; nadchodzi Boży Sługa-Syn, ten, który wyzwoli całą ludzkość z niewoli grzechu i śmierci. Nie wierzysz? Niebawem się przekonasz patrząc na to, co Jezus zrobi. On naprawdę jest Bożym wybrańcem. Tak, to prawda, wielu nie uwierzyło. Ale tylko dlatego, ze choć znali proroctwa zupełnie ich nie rozumieli i spodziewali się Mesjasza wedle swoich wyobrażeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |