Apokalipsa dziś: oddani w moc zła

Czy w obliczu zagrożenia nie szuka się pomocy, sojuszników? U butnego, nadętego i hardego człowieka z rozumem kiepsko.

Apokalipsa dziś. Spis treści

Po wojnach potężne, wywołujące wielkie pożary burze z gradem, niszczący trzecią część ziemi wybuch wulkanu, meteoryt zabijający życie w trzeciej części wód i demolujący żeglugę, a do tego przyćmione od pyłów słońce, a więc też chłód i utrudniona wegetacja, co oznacza braki w żywności. To obraz losów świata wyłaniający się z wizji ósmego rozdziału Apokalipsy. Czy można sobie wyobrazić dla mieszkańców ziemi gorsze scenariusze? A jednak lecący środkiem nieba orzeł zda się ogłaszać, że to jeszcze nic: „Biada, biada, biada mieszkańcom ziemi wskutek pozostałych głosów trąb trzech aniołów, którzy mają jeszcze trąbić!” – woła. I niebawem słychać już głos piątej trąby. 

Dlaczego to wszystko? Nie, to nie Boża zemsta. Bóg pozwala na to wszystko, by człowiek się opamiętał. Przestając chronić uzmysławia mu, jaki jest mały. Jak bardzo Boga potrzebuje. Ale człowiek...

Widzimy to dziś, prawda? Bóg nie jest do niczego potrzebny, nie będzie nam mówił, jak mamy żyć. My sami, bez Niego, urządzimy ten świat lepiej. Usunięty z codziennego życia sprowadzany jest do niego na powrót tylko wtedy, gdy można Go oskarżyć, że nie uchronił, gdy był potrzebny. A gdy chroni, uważamy, że to normalne, zwyczajne, że tak powinno być i że – znów to samo – nie ma za co Bogu dziękować, więc niech się nas nie czepia, nie mówił jak mamy żyć....

Bóle na nieopieczętowanych

Zmądrzeć. Zauważyć, co oczywiste. Słychać już dźwięk piątej trąby. 

I piąty anioł zatrąbił:
i ujrzałem gwiazdę, która z nieba spadła na ziemię,
i dano jej klucz od studni Czeluści.
I otworzyła studnię Czeluści,
a dym się uniósł ze studni jak dym z wielkiego pieca,
i od dymu studni zaćmiło się słońce i powietrze.
A z dymu wyszła szarańcza na ziemię,
i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony.
I powiedziano jej, by nie czyniła szkody trawie na ziemi ani żadnej zieleni, ani żadnemu drzewu,
lecz tylko ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach.
I dano jej nakaz, by ich nie zabijała,
lecz aby pięć miesięcy cierpieli katusze.
A katusze przez nią zadane są jak zadane przez skorpiona, kiedy ugodzi człowieka.
I w owe dni ludzie szukać będą śmierci,
ale jej nie znajdą,
i będą chcieli umrzeć, ale śmierć od nich ucieknie.

Spadająca gwiazda, to najpewniej upadły anioł, być może sam szatan. W 10 rozdziale Ewangelii Łukasza czytamy, jak Jezus mówi, że widział szatana spadającego z nieba jak błyskawica – w domyśle, rozesłani na misję Apostołowie przyczynili się do Jego pokonania. Wyraźniej o strąceniu „Smoka”, „Węża starodawnego”, zwącego się „diabeł i szatan” mowa jest w 12 rozdziale Apokalipsy. A że nie mamy w tej księdze do czynienia z opisem chronologicznym możemy domyślić się, że chodzi zawsze o tę samą prawdę: o to, że szatan stracił w niebie wpływy, nic złego tam nie może juz zrobić. Ale – okazuje się – ma władzę nad czymś innym. Nad Czeluścią. Jakimś umowny podziemiem zamieszkałym przez duchy zła. Dziś pewnie powiedzielibyśmy – piekłem.

„I dano jej klucz od studni Czeluści” – czytamy. A ona, owa spadająca gwiazda,  otwiera tę Czeluść i sprawia, że duchy zła wychodzą na ziemię. Zwróćmy uwagę: dano jej taką władzę; dosłownie ta władza „została jej dana”. To, po pierwsze, wskazuje, kto w tej grze jest prawdziwym Panem. Szatan nie mógłby zrobić nic, gdyby Bóg mu nie pozwolił. Po drugie sugeruje, że to, co się dzieje, niekoniecznie jest wolą Bożą, a raczej Bożym dopustem. Bóg po prostu pozwala mocom zła działać. Wcale tego robić nie każe. Ale znając ich  podłość, wie co zrobią. I wykorzystuje tę podłość mocy zła, by ludźmi wstrząsnąć. By ludzie mogli poznać prawdziwe oblicze tego, który stoi za ich buntem przeciw Niemu. To podobnie jak w scenie uwolnienia opętanego z Gerazy (np. Mk 5,1-20): Jezus wie, że Legion utopi świnie, ale pozwala mu działać, by ludziom unaocznić z kim mają do czynienia; że to nie przelewki, a tym bardziej zabawa. 

Czemu otworzeniu studni Czeluści towarzyszy dym „jak z wielkiego pieca”? To prawdopodobnie nawiązanie do zagłady Sodomy i Gomory (Rdz 19). Abraham patrząc po ich zniszczeniu na miejsce, gdzie dotąd stały, widzi „unoszący się nad ziemią gęsty dym, jak gdyby z pieca, w którym topią metal”. Tu też chodzi o karę – zda się uczyć wizjoner Jan podkreślając ten szczegół. Jednak ten dym jest większy od tego, który widział Abraham: od tego dymu „zaćmiło się słońce i powietrze” – opisuje dalej. Kara nie ma już tylko lokalnego charakteru. Obejmuje znaczniejszą część ziemi. 

I z tego dymu wychodzi szarańcza. Dziwna szarańcza. Zwykle owady te szkodzą trawie czy zbożom. Ogólnie – zieleni. Bo nią się żywą. W Biblii ich pojawienie się bywa odczytywane jako znak Bożego karania: zabiera człowiekowi plony, więc stwarza zagrożenie głodem i wszystkimi płynącymi z tego konsekwencjami. Tego rodzaju klęska zmusza człowieka do przemyślenia postawy wobec Boga. Jednak ta „apokaliptyczna” szarańcza nie roślinom szkodzi, ale wprost człowiekowi. Pamiętajmy, to szarańcza „demoniczna”: wszak wyszła z dymu wydobywającego się z otwartej Czeluści. 

Jan pisze, że z woli Boga ma (dano jej!) moc ziemskich skorpionów.  Pajęczaki te słyną z posiadania kolca z jadem. Użądlenie jest niezwykle bolesne, a w przypadku niektórych, jadowitych gatunków, bywa nawet śmiertelne. Ta demoniczna szarańcza też zadaje straszliwy ból. Ale nie zabija. Choć jej użądlenia są tak bolesne, że ludzie chcieliby umrzeć byle tylko przestać cierpieć, to jednak umrzeć nie mogą. Bo szarańczy „dano nakaz” – w domyśle Bóg rozkazał – by nie zabijała,. Może tylko zadawać ból.
 
Zaakcentujmy w tym miejscu: owa szarańcza, choć demoniczna, działać może tylko w tym zakresie, w jakim na działanie pozwoli jej Bóg. To po pierwsze. Po drugie, z tym związane, warto zwrócić uwagę na znaną prawdę, że demony mogą człowieka dręczyć, ale nie mogą zabić. Bo panem życia człowieka jest Bóg. Podobna myśl zasygnalizowana jest we wspomnianej już ewangelicznej scenie z opętanym z Gerazy: pod wpływem demonów zadaje on sobie wielki ból, ale jednak nie zabija się. Gdy jednak te same demony wchodzą w świnie, całe stado topi się w jeziorze... Po trzecie, zwróćmy uwagę, że owa szarańcza ma zadawać ludziom ból tylko przez pięć miesięcy. To symboliczne określenie, owszem, nie tylko chwili, ale też nie czasu jakoś bardzo długiego. No i po czwarte, najważniejsze: zauważmy, że ta szarańcza zadaje ból tylko niektórym ludziom: tym „którzy nie mają pieczęci Boga na czołach”. Wszystko to razem wzięte – demoniczny charakter szarańczy, fakt, że ma jakieś żądła, choć w naturze ich nie ma oraz fakt, że kąsa jedynie niektórych – nasuwa przypuszczenie, że nie o ból fizyczny tu chodzi, ale o bolącą psychikę; o ból duszy. 

Nie podejmuję się bliżej określić jego charakteru. Czy np. wynika z faktu świadomości oddalenia od Boga, zmarnowania szansy jaką dałoby uwierzenie w Niego, czy jest jakąś formą dręczenia przez złe duchy albo i opętania – trudno powiedzieć. Warto może jednak zauważyć, że i dziś odrzucenie Boga niejednego najprawdziwiej boli. Rodzi w życiu bolesną pustkę, której nie są w stanie zapełnić ani każące konsumować bez opamiętania bogactwo, ani szaleństwa zabaw, ani alkohol czy narkotyki – nic. Boli, bo kiedy nie ma w życiu Boga, nie ma też nadziei na życie wieczne. A wraz z nią i poczucia, że to życie, tu na ziemi, ma jakikolwiek sens. 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama