Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Kto się tam znajdzie, ten stanie wobec dramatycznego szczytu tajemnicy naszego Odkupiciela: tutaj Jezus doświadczył krańcowej samotności i całej nędzy egzystencji człowieka.
Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej” (Mt 26, 30; Mk 14, 26) – tymi słowami ewangeliści Mateusz i Marek kończą opis Ostatniej Wieczerzy. Ostatnia uczta – paschalna lub niepaschalna – jest przede wszystkim akcją kultową. W jej centrum znajduje się modlitwa dziękczynna i błogosławieństwo, a zakończenie jest również modlitwą. Modląc się, Jezus razem ze swymi uczniami wychodzi w noc przypominającą tę, w której zostali zabici pierworodni Egiptu, a Izrael ocalił się dzięki krwi baranka (zob. Wj 12) – noc, w której będzie musiał wziąć na siebie los baranka.
Przyjmuje się, że w duchu Paschy, którą na swój sposób obchodził, Jezus odśpiewał niektóre psalmy Hallelu (113–118 i 136), w których dziękuje się Bogu za wyzwolenie Izraela z Egiptu, jest jednak w nich mowa również o kamieniu odrzuconym przez budowniczych, który teraz w przedziwny sposób stał się kamieniem węgielnym. W psalmach tych miniona historia staje się wciąż na nowo teraźniejszością. Dziękowanie za wyzwolenie jest zarazem wołaniem o pomoc pośród coraz nowych udręk i zagrożeń, a w słowach o odrzuconym kamieniu obecne się stają ciemność, a równocześnie obietnica owej nocy.
Jezus razem z uczniami modli się psalmami Izraela. Jest to fakt podstawowy – z jednej strony dla zrozumienia postaci Jezusa, z drugiej jednak również dla zrozumienia samych psalmów, które zyskują w Nim w pewnym sensie nowy podmiot, nowy rodzaj teraźniejszości, a jednocześnie poszerzenie – od samego Izraela po wymiar uniwersalizmu.
Zobaczymy, że pojawia się tutaj także nowa wizja postaci Dawida. W psałterzu kanonicznym Dawid jest uważany za głównego autora psalmów. Tym samym ukazuje się on jako kierujący modlitwą Izraela, który streszcza w sobie wszystkie cierpienia i nadzieje narodu wybranego, nosi w sobie i przemienia je w modlitwę. Izrael może więc ciągle z nim się modlić, wyrażać siebie samego w psalmach, z których także we wszelkich ciemnościach czerpie zawsze nową nadzieję. W powstającym Kościele Jezus szybko zostanie uznany za nowego rzeczywistego Dawida, dlatego – bez zerwania z tradycją, jednak na nowy sposób – psalmy można było odmawiać jako modlitwę w jedności z Jezusem Chrystusem. Ten chrześcijański sposób modlenia się psalmami – sposób, który przyjął się bardzo szybko – wspaniale zinterpretował Augustyn, twierdząc, że w psalmach zawsze przemawia Chrystus – raz jako Głowa, raz jako Ciało (zob. np. En. in Ps. 60, 1n; Ps 61, 4; P 85, 1.5). Przez Niego, Jezusa Chrystusa, teraz jesteśmy jednym tylko podmiotem i w ten sposób możemy rzeczywiście razem z Nim rozmawiać z Bogiem.
Jak uczy nas tego Jezus, ów proces przyjęcia i transpozycji zaczynający się od Jego modlitwy psalmami, jest znamienny dla jedności obydwu Testamentów. On sam modli się w jedności z Izraelem, jest jednak Izraelem na nowy sposób: dawna Pascha ukazuje się teraz jako wielka antycypacja. Nową Paschą jest On sam i rzeczywiste „wyzwolenie” dokonuje się teraz – przez ogarniającą całą ludzkość Jego miłość.
To współprzenikanie się wierności i nowości, które w postaci Jezusa mogliśmy obserwować (...) widoczne jest w innym jeszcze szczególe opowiadania o Górze Oliwnej. Poprzednie noce Jezus spędzał w Betanii. Tej nocy, obchodzonej przez Niego jako Jego własna noc paschalna, zachowuje przepis zakazujący opuszczania terenu miasta Jerozolimy, której granice były na tę noc specjalnie poszerzane, tak aby wszystkim pielgrzymom dać możność trzymania się tego prawa. Jezus szanuje tę normę i w ten sposób świadomie idzie na spotkanie zdrajcy i godziny Męki.
Jeśli w tym momencie raz jeszcze ogarniemy spojrzeniem całą dotychczasową drogę Jezusa, także tutaj zobaczymy analogiczne współprzenikanie się wierności i absolutnej nowości. Jezus jest „obserwantem”. Razem z innymi obchodzi żydowskie święta. Modli się w świątyni. Trzyma się Mojżesza i Proroków. A równocześnie wszystko staje się nowe: od Jego interpretacji szabatu (zob. Mk 2, 27; zob. w związku z tym także s. 124–131 w Części I), przez przepisy dotyczące czystości obrzędowej (zob. Mk 7), po nową interpretację Dekalogu w Kazaniu na Górze (zob. Mt 5, 17–48) i po oczyszczenie świątyni (zob. Mt 21, 12n i par.), które antycypuje kres świątyni z kamieni i zapowiada nową świątynię i nowy kult „w Duchu i prawdzie” (J 4, 24).
Widzieliśmy, że jest to wierna kontynuacja pierwotnej woli Bożej, a jednocześnie decydujący przełom w historii religii, który w Krzyżu staje się rzeczywistością. Właśnie ta interwencja – oczyszczenie świątyni – w istotny sposób przyczyniła się do skazania Jezusa na śmierć na krzyżu, i właśnie w ten sposób spełniło się Jego proroctwo i rozpoczął się nowy kult.
„A kiedy przyszli do posiadłości zwanej Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem się pomodlę» (Mk 14, 32). W związku z tym Gerhard Kroll czyni następującą uwagę: „W czasach Jezusa na tym terenie, na stoku Góry Oliwnej, znajdowała się wiejska zagroda z tłocznią, w której wytłaczano oliwki. (…) Od niej teren ten wziął nazwę Getsemani. (…) Bardzo blisko tego miejsca była naturalna grota, która Jezusowi i Jego uczniom mogła zapewnić bezpieczne, chociaż nie specjalnie wygodne schronienie podczas nocy” (s. 404). Już pod koniec IV wieku pątniczka Eteria znalazła tutaj „wspaniały kościół”, który w zawirowaniach czasów popadł w ruinę, jednak w XX wieku został odsłonięty przez franciszkanów. „Nowy, ukończony w 1924 roku kościół agonii Jezusa, razem z terenem ecclesia elegans [kościoła pątniczki Eterii] ponownie zamyka w sobie skałę, na której zgodnie z tradycją (…) modlił się Jezus” (Kroll, s. 410).
Jest to jedno z najczcigodniejszych miejsc chrześcijaństwa. Pewnie, że drzewa nie sięgają czasów Jezusa; podczas oblężenia Jerozolimy Tytus rozkazał wyciąć wszystkie drzewa w całej jej okolicy. Jednakże Góra Oliwna jest ta sama co wtedy. Kto znajdzie się tam, ten stanie wobec dramatycznego szczytu tajemnicy naszego Odkupiciela: tutaj Jezus doświadczył krańcowej samotności i całej nędzy egzystencji człowieka. Tutaj przepastna otchłań grzechu i wszelkiego zła przeniknęła do najgłębszego wnętrza Jego duszy. Tutaj przeżył wstrząs bliskiej śmierci. Tutaj pocałował Go zdrajca. Tutaj opuścili Go wszyscy uczniowie. Tutaj walczył także o mnie.
Święty Jan nawiązuje do tych wszystkich doświadczeń i daje teologiczną interpretację owego miejsca w następujących słowach: „Za potokiem Cedron był ogród” (J 18, 1). To samo kluczowe słowo powraca pod koniec historii Męki: „W miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo” (J 19, 41). Nie ma wątpliwości, że tym słowem „ogród” Jan czyni aluzję do historii raju i pierwszego grzechu. Chce nam powiedzieć, że historia ta tutaj się powtarza. W „ogrodzie” dochodzi do zdrady, ogród ten jest jednak również miejscem Zmartwychwstania. W tym ogrodzie Jezus zgodził się bez reszty z wolą Ojca, uczynił ją swoją własną wolą i w ten sposób dokonał przełomu w dziejach.
Po wspólnej modlitwie psalmów, jeszcze w drodze do miejsca nocnego spoczynku, Jezus wypowiada trzy proroctwa.
Odnosi do siebie proroctwo Zachariasza, który powiedział, że „pasterz” zostanie uderzony – to znaczy zabity – i że w następstwie tego rozproszą się owce (zob. Za 13, 7; Mt 26, 31). W swej tajemniczej wizji Zachariasz uczynił aluzję do Mesjasza, który dozna śmierci, oraz do nowego, następującego po niej rozproszenia Izraela. Ocalenia oczekiwał od Boga dopiero po tych krańcowych udrękach. Temu ciągle do tego czasu niejasnemu widzeniu dotyczącemu nieznanej przyszłości, Jezus nadał konkretną postać. Tak, pasterz zostaje uderzony. Sam Jezus jest Pasterzem Izraela, Pasterzem ludzkości. Bierze na siebie niesprawiedliwość, niszczycielskie brzemię winy. Przyjmuje uderzenia. Staje po stronie uderzanych w historii. Teraz, o tej godzinie, znaczy to także, że rozproszy się społeczność uczniów, że ta dopiero powstała nowa rodzina Boża rozpadnie się, zanim jeszcze naprawdę zaistniała. „Pasterz daje życie swoje za owce” (J 10, 11). W świetle proroctwa Zachariasza te słowa Jezusa otrzymują nowe znaczenie: nadeszła godzina ich realizacji.
Po proroctwie nieszczęść zaraz jednak następuje obietnica zbawienia: „Gdy powstanę, udam się przed wami do Galilei” (Mk 14, 28). „Iść przed”, to typowe słowo w języku pasterzy. Gdy przejdzie przez śmierć, Jezus rozpocznie nowe życie. Jako zmartwychwstały jest w pełni Pasterzem, który przez śmierć wprowadza na drogę życia. Dobry Pasterz ma obydwie cechy: oddawanie życia i uprzedzanie. Więcej nawet: oddawanie życia jest uprzedzaniem. On nas prowadzi właśnie przez oddanie życia. Przez nie otwiera drogę ku rozległej rzeczywistości. Przez to rozproszenie dokonuje się definitywne zgromadzenie owiec. Tak więc na progu nocy na Górze Oliwnej pojawiają się tajemnicze słowa o uderzeniu i rozproszeniu, ale także obietnica, że właśnie w ten sposób Jezus okaże się autentycznym pasterzem, zgromadzi na powrót rozproszonych i poprowadzi ich do Boga, dając im nowe życie.
Trzecie proroctwo to jeszcze jedna wersja dysputy z Piotrem, na wzór tych, które miały miejsce podczas Ostatniej Wieczerzy. Do świadomości Piotra nie dochodzi zapowiedź Zmartwychwstania. Słyszy tylko zapowiedź śmierci oraz rozproszenia i dla niego jest to okazja do zapewnienia o jego odwadze i bezwzględnej wierności Jezusowi. Ponieważ nie chce słyszeć o Krzyżu, nie może też zauważyć słów o Zmartwychwstaniu i – podobnie jak to już było koło Cezarei Filipowej – chciałby sukcesu, lecz bez Krzyża. Liczy na swe własne siły.
Któż mógłby zaprzeczyć, że jego zachowanie odzwierciedla stałą pokusę chrześcijan, a nawet Kościoła: osiągnąć sukces bez Krzyża? Trzeba więc obwieścić Piotrowi jego słabość i zapowiedzieć potrójne zaparcie się. Nikt nie jest na tyle mocny, żeby mógł o własnych siłach przejść drogę zbawienia do samego końca. Wszyscy zgrzeszyli, wszyscy też potrzebują zmiłowania Pana i miłości Ukrzyżowanego (zob. Rz 3, 23n).
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki Benedykta XVI "Jezus z Nazaretu. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania". Wyd. ZNAK, 2019 r.