Zakłopotany perspektywą wieczności, spłoszony wielkością Krzyża... Potulnie żałujący grzechów, których nie dostrzega... Karmiony obietnicami, które za wielkie, o które mu nie chodzi... Oto ty, Adamie. Oto ty.
Na to król uniósł się gniewem. Posłał swoje wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: „Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie". Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: „Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: „Zwiążcie mu ręce i nogi, i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych".
Zaproszenie jest obietnicą jakiejś formy wspólnoty, współ-bycia w miejscu, do którego zaproszony ma przybyć. Urodzić się to tyle, co otrzymać zaproszenie na ucztę weselną syna królewskiego. Formuła ludzkiego losu, współbieżność procesów biologicznych z procesami duchowego dojrzewania dokonującego się pod postacią owego swoistego marnotrawstwa, które uzdalnia do pokonania „zakrętu", i następujący po nim etap „powrotu do domu", są z istoty swojej taką całe życie trwającą odpowiedzią na królewskie zaproszenie. Pozytywną odpowiedzią, bo mogą być też odpowiedzi negatywne. Może być dzika, kompulsywna niezgoda na starzenie się, wspierana wszelkimi dostępnymi w danej epoce środkami, a zdradzająca dziwne spłycenie wewnętrzne, może być głęboka niezdolność uznania powagi życia i emocjonalne zafiksowanie w czasie dzieciństwa, może być wewnętrzne samookaleczenie w postaci nałogu albo uporczywe, szczelne przywarcie do tego, co jest, i wynikająca z niego odmowa uczynienia jakiegokolwiek ruchu... Można egzystować zlekceważywszy zaproszenie. Można, bo odpowiedzi na nie udziela człowiek w pełnej wolności i nie musi jej udzielić już teraz, dziś, w tej chwili. Zaproszenie nie jest jednorazową okazją, którą trzeba łapać, ale całościowym projektem, w ramach którego funkcjonujemy z całym inwentarzem naszych wad, o których Zapraszający wie najlepiej. Król jest cierpliwy. Nie znajduje litości tylko dla tych, którzy je zabijają, dla owych zabójców[6] Bożego projektu. Tych, którzy odebrali innym możliwość uczestniczenia w nim - od pedofila do lekarza, który funduje kobiecie macierzyństwo po siedemdziesiątce, a jej dziecku karykaturę dzieciństwa. A zamach na porządek ludzkiej seksualności w najszerszym sensie nie jest jedynym sposobem dokonywania się owych zabójstw.
Przypowieść o synu marnotrawnym opowiadała o tym Bożym projekcie z perspektywy człowieka, ta przypowieść opisuje go z perspektywy króla. Wysyła on swoje sługi na rozstajne drogi, by ludziom zajętym innymi sprawami, będącym „w drodze", czyli, jak to nazywaliśmy, na etapie marnotrawstwa, przedkładali jego zaproszenie, zmuszali[7] nawet do jego przyjęcia. Słudzy są tu symbolem konieczności tkwiącej w naturze tego projektu. Jeśli się w nim uczestniczy, to nastąpi etap, gdy zaproszenie będzie słyszalne, a zaproszony dojrzały do jego przyjęcia. Marnotrawstwo jest w tym projekcie koniecznością. Bez niego nie dojdzie się do zakrętu. Ono podprowadza, ale samo nie wystarczy, by ten zakręt pokonać. Syn marnotrawny dopiero zastanowiwszy się wpada na pomysł, jak ma postąpić. Słudzy królewscy czynią swą powinność, zmuszają, ale to zaproszony decyduje, czy chce wziąć udział w uczcie, czy też każe się nadal popychać w jej kierunku.
Docieramy do najbardziej zastanawiającego fragmentu przypowieści. Zaproszenie jest kierowane do wszystkich bez wyjątku. Uczestnikami uczty stają się zarówno dobrzy, jak i źli. Kwalifikacje moralne nie mają więc decydującego znaczenia. Nie decydują o obecności na uczcie. Jacy jesteśmy? Dobrzy, gdy staramy się, by za naszą przyczyną działo się dobro, źli, gdy naszymi działaniami powoduje egoizm, a w przeważającej liczbie dość nijacy, ani bardzo źli, ani heroicznie dobrzy, ot, jak nam wyjdzie, jak się uda. Tacy też byli ci zaproszeni z przypowieści. I wszystkim prócz jednego pozwolono zostać. Potwór jakiś? Zbrodniarz? Nie, bo złych nie wyrzucano, a jedynie jego, który nie posiadał weselnego stroju. To była przyczyna eksklaustracji - brak stroju, znak niegotowości. Zastanawiający zarzut, zważywszy, że gości zgarnięto z rozstajnych dróg w trybie natychmiastowym.
---------------------------
[6] Od początku był on zabójcą... - to o Szatanie [J 8, 44].
[7] Łk 14,23
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |