Czytam przeznaczony na ten dzień fragment Księgi Kapłańskiej o „czasach świętych dla Pana”. O składaniu ofiar, o dniach pokuty, o świętach, w których trzeba porzucić wszelką pracę... I widzę w tej wyliczance sens. Tak, żeby człowiek nie zapomniał o Bogu, potrzebuje takich dni. Nie dni leniwej bezczynności, ale dni zaangażowania w oddawanie Bogu czci. Pokazania – sobie przede wszystkim – że sprawy tego świata, owszem, są ważne, ale że ponad wszystkim jest jeszcze ten, od którego wszystko zależy: Bóg.
Tak, widzę w tym sens, bo życie nauczyło mnie już, jak bardzo brak takiego zaangażowania, a życie w rytmie praca, praca, praca, odpoczynek i rozrywka sprawia, że Bóg, od którego wszystko zależy, spychany jest w życiu człowieka na margines. Przestaje być potrzebny. Bo w tym rytmie pracy i rozrywkowego odpoczynku jest „ciałem obcym”...
Mogę się zżymać na to, że mój Kościół każe mi w niedzielę uczestniczyć w Eucharystii. To jednak wyraz głębokiej mądrości. Mądrości pomagającej mi pamiętać, kto jest tak naprawdę tego świata Panem...
Dodaj swój komentarz »