Czasami nie wiemy, co robić, którą drogę wybrać. I czekamy wtedy na jakiś znak, zrządzenie losu, impuls, który popchnie nas w jakimś kierunku, podsunie rozwiązanie…
Apostołów zamknięto, potem ubiczowano i zakazano przemawiać w imię Jezusa. Czyż oni, pobożni Żydzi, nie powinni posłuchać nakazów Sanhedrynu? Tłumy ludzi zgromadziły się przy nauczającym Jezusie, a kiedy zgłodnieli, czyż nie naturalną rzeczą byłoby odejść poszukać pożywienia? A Jezus, kiedy zdumieni cudem ludzie chcieli obwołać Go królem – czyż nie powinien na to pozwolić?
Czasem żałuję, doprawdy, że wiara nie zwalnia z używania rozumu! Czy to nie byłoby wspaniałe i o wiele prostsze? Wszak wydarzenia, słowa innych, okoliczności czasem aż pchają nas w jakimś kierunku. I można by się zwolnić z odpowiedzialności, z konieczności dokonania wyboru…
Jezus, który usuwa się w cień, pokazuje, że nie inni mają o nas decydować, a my sami. Odważnie. Dalekowzrocznie. Pokornie. Czy to trudne? Tak, nawet bardzo. Ale czy nie jesteśmy Jego uczniami i czy nie dano nam obietnicy mocy z wysoka, światła?
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.