Trudno jest bronić Tomasza przed zarzutem niedowiarstwa, skoro tę etykietę przypiął mu sam Jezus. Może jednak uda się znaleźć inny stosowny tytuł, który choćby w małym stopniu zrównoważył negatywny wydźwięk pierwszego. Przy tym nie chodzi o umniejszanie winy apostoła. Jemu to nie jest potrzebne. I tak cieszy się chwałą nieba, a tam – wiadomo – tytułami raczej nikt się nie przejmuje. Bardziej chodzi o nas, niedowiarstwem grzeszących na każdym kroku, z jego powodu przeżywających chwile załamania, widzących w nim bardziej klęskę aniżeli szansę.
Szansa. Słowa Jezusa nie są oskarżeniem, wyrzutem, przestrogą. Ostatecznie ten sam grzech pozostałym uczniom wytykał przy innej okazji. Zresztą w słowach bardziej dosadnych, nawiązujących do przypowieści o dziesięciu pannach. Pozwalając dotknąć swoich uwielbionych ran Jezus dał Tomaszowi szansę, a nam wskazał drogę. „W Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5). Rany niedowiarstwa, grzechu, słabości, samookaleczenie i okaleczenie przez bliźnich, to wszystko może znaleźć uzdrowienie tylko w chwalebnych ranach Jezusa. Jego rany są szansą dla naszych ran. Chrześcijaństwo jest religią ofiarującą człowiekowi uzdrowienie. Potrzeba tylko odwagi. By nie tylko deklarować: nie uwierzę. Większej odwagi trzeba by dotknąć. Być może dlatego Jezus, zanim spotkał się z Tomaszem, tchnął w Wieczerniku Ducha Świętego.
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
Kalaruch
Przytul mnie do Swoich ran
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.