W ostatnich dniach życzeń słyszeliśmy/wypowiadaliśmy wiele. Dają się streścić najczęściej w jednym: żeby było lepiej. Co jednak, jeśli coś układa się nie lepiej, a gorzej właśnie? Co jeśli coś się sypie, rozpada? Co jeśli wkraczamy na równię pochyłą zamiast jechać windą na szczyt?
Zastanawia mnie, co myślał, co czuł Jan, kiedy w Jezusie rozpoznał namaszczonego Bożym Duchem. Poczuł ulgę, że udało mu się Go rozpoznać? Miał satysfakcję, że to, co robił dotąd, nie okazało się mrzonką? Przecież nic właściwie się nie zmieniło, a raczej zmieniło się na gorsze – jak wiemy, jego uczniowie poszli za Jezusem, a on zamienił brzegi Jordanu na loch, został zabity.
Poznanie prawdy, realizacja powołania nie gwarantują nam więc braku zawirowań, jakiegoś „lepiej”, którego oczekujemy tak bardzo.
Jaki stąd morał? Bogu ufać, ufać, ufać. Nawet jeśli...
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.