Dziś – gdy czytamy te słowa – wydają się porażające. Tu już nie może być złudzeń. Arcykapłani i faryzeusze widzą znaki. Co więcej: rozpoznają je jako znaki.
Najnowszy był już szczytem tego, czego można było oczekiwać: oto od czterech dni leżący w grobie człowiek wrócił do życia. Ożyją Twoi umarli, zmartwychwstaną ich trupy, obudzą się i krzykną z radości spoczywający w prochu – wołał Izajasz. Trudno o wyraźniejszy dowód. I jaka jest ich reakcja?
Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród.
Przedziwne. Arcykapłani i faryzeusze już nie czekają na Mesjasza. Przeciwnie: boją się jego przyjścia, które mogłoby zachwiać ich światem. Boją się jego klęski wobec ludzkiej potęgi, jaką jest Rzym. Nie wierzą proroctwom. Nie wierzą Bogu. Wierzą tylko własnym siłom, układom i planom. Dlatego pada ta propozycja… Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród.
Trzeba się Go pozbyć. Trzeba Go zabić. Nie ma znaczenia czy jest Tym, na którego oczekują. A może… tym bardziej?
To nieobca mi obawa. Jeśli otworzę się na Boga, czy Bóg nie pokruszy moich planów? Czy nie wepchnie mnie w trudności? Czy nie skończy się to klęską – dla mnie, dla moich bliskich?
Może lepiej Go zabić?
Rachunek sumienia
Rozważaj i słuchaj
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.