Wystukałem na portalu społecznościowym dwa zdania. Nikt ze znajomych nie zauważył. No pewnie. Kogo miałoby obchodzić, co mam do powiedzenia. Zastanawiałem się: co byłoby, gdybym te dwa zdania przypisał jakiemuś współczesnemu autorytetowi? Nie spróbowałem.
Czytam Ewangelię przewidzianą na dziś. I tę opinię współczesnych o Jezusie: „Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.
Dziwna opinia. Czyż Mesjasz nie miał pochodzić z Betlejem? Można by postawić Jezusowi zarzut, że nie jest z Betlejem, ale Nazaretu. Ale tak brzmiący nie miał sensu. Był tylko świadectwem tego, o czym Jezus mówił w innej Ewangelii: swoi są ostatnimi, którzy mogliby zauważyć proroka.
Dziś ludzie też często pogardzają tymi, których znają. Zbyt wiele – słusznie czy niesłusznie – mają im do zarzucenia. Autorytetów szukają wśród takich, o których prawie nic nie wiedzą. Takich łatwo wyidealizować. A do Jezusa odnoszą się podobnie, jak owi Żydzi. Polemizują z Nim. Na każdym kroku. Zbyt dobrze Go poznali, żeby mieli traktować jako autorytet.
A ja?
Modlitwa
Jesteś dla mnie, Jezu, wielkim autorytetem. Wiem, że do Twojej nauki nie dorastam, ale wiem też, że we wszystkim masz rację. I wiem, że Twoja Ewangelia byłaby piękna nawet wtedy, gdyby nie stała za nią obietnica życia wiecznego. A że jednak jest jeszcze i ona – bardzo Ci Jezu dziękuję...
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.