Mowa bez słów

„Będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”. Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba... (Dz 1,8–10)

Jak ludzkim językiem, należącym do materialnego, trójwymiarowego świata, wypowiedzieć to, co należy do świata wielowymiarowego i duchowego?

Wydaje się to niemożliwe. Co najwyżej w przybliżeniu – taką możliwość daje język symboliczny. I właśnie to wykorzystał Jezus.

„Wstępował do nieba” – przecież niebo nie jest w jakimś miejscu. Jest wszędzie tam, gdzie jest Bóg; tam, gdzie wolne stworzenia mogą już bez żadnych przeszkód cieszyć się Jego obecnością.

I znowu wpadłem w pułapkę naszego języka, używając słów „wszędzie tam, gdzie”.

Symboliczna akcja, którą Jezus odegrał na oczach uczniów, też nie była wolna od tej samej językowej pułapki: „uniósł się w górę”. Wypowiedział w ten sposób coś ważnego. Najpierw to, że wznosi się ponad wszelkie ziemskie ograniczenia. Że ciążenie ku ziemi – a zatem i inne prawa materialnego świata – już Go nie wiążą. Jest od nich wolny.

Bez słów powiedział także to, że już nie będą mogli Go spotykać i być z Nim tak, jak dotychczas. Choć niedawno mówił: „Jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata”.

Jestem – ale inaczej. Słowa mówione, mowa bez słów – mistrzostwo przemawiania Boga do człowieka.

Do tego Bożego sposobu mówienia trzeba dojrzewać.

Jak do samego nieba...

*

Tekst z cyklu Perełki Słowa

«« | « | 1 | » | »»

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama