Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Dzisiejsze czytania stawiają mnie przed problemem perspektywy, z jakiej przyjmuję różne sytuacje mojego życia.
Swoje życie i to, czego się doświadcza, co się spostrzega w historii czy widzi w życiu innych ludzi, można postrzegać dwojako: po ludzku, albo po Bożemu.
Ludzkie patrzenie dostrzega tylko tu i teraz. Widzi powierzchownie i dąży raczej do tego, co przyjemne, co łatwe, co może przynieść znane korzyści. Ludzkie patrzenie unika trudu, a wysiłek ponosi się po to, by coś wymiernego otrzymać. Gdy się tego nie otrzymuje, znika motywacja do dźwigania ciężarów.
Boże patrzenie sięga poza czas, dotyka wieczności.
Z tej perspektywy mój ból zęba czy spóźnienie się na pociąg i późniejszy powrót do domu, do bezpiecznej i wygodnej przystani kochających serc, a także wszelkie inne wydarzenia, dobre i złe, mają zupełnie inne znaczenie.
One są ważne, także w oczach Bożych, bo nic nie jest dla Niego bez znaczenia, ale ich waga polega na czymś innym – one są okazją, by bardziej kochać, więcej służyć, lepiej słuchać. By stać się ciut mniej egoistyczną, wygodną, narzekającą, smutną itd.
Pan Bóg nieustannie kieruje do człowieka tylko jedno Słowo – swojego Syna. On najpełniej pokazał, jak przeżywać ludzkie życie w Bożej perspektywie. Jeśli więc nie wiem, co robić, jak się zachować, co powiedzieć, powinnam iść do Nauczyciela. Przecież jestem tylko uczennicą.
Mam prawo nie wiedzieć, nie umieć, nie rozumieć. Nie mam prawa nie uczyć się, nie podejmować starań, nie odrabiać „zadań domowych”, nie ćwiczyć.
"Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi sobie" (Mdr 3, 2-5).
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.