Biblijny sposób na czytanie Biblii

za: apologetyka.katolik.net.pl :.

Urząd nadzorowania nauczania Ewangelii był sprawowany przez całą historię Kościoła. Najbardziej warto uczyć się rozumienia Biblii od tych, których ze względu na szczególne światło Ducha Świętego nazwano Doktorami i Ojcami Kościoła. Spośród wielkich biskupów i prezbiterów starożytności wyróżniono grono takich, którzy pokazują nam, jak właściwie rozumieć Biblię. Tacy ludzie, jak św. Augustyn, św. Hieronim, św. Bazyli czy św. Jan Chryzostom tworzą najbardziej czcigodną część Tradycji Kościoła. Tradycja zaś to sposób rozumienia Pisma św. w Kościele. Przeciwstawianie Tradycji Pismu św. jest nieporozumieniem.

"Posłuszny nakazom Chrystusa: "Badajcie Pisma" oraz "Szukajcie, a znajdziecie" wypełniam swoją powinność, bym przypadkiem nie usłyszał: "Jesteście w błędzie nie znając Pisma ani mocy Bożej". Jeśli bowiem, jak mówi Apostoł Paweł, Chrystus jest mocą Bożą i mądrością Bożą, to ten, kto nie zna Pisma, nie zna mocy Boga ani Jego miłości: nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa".

To są słowa św. Hieronima, jednego z największych Ojców Kościoła z IV w., z jego komentarza do Księgi Izajasza. Na takich intuicjach wzrastał Kościół, ludzi tak właśnie myślących uznawano za wielkich Doktorów i Ojców. A oto inna sławna wypowiedź Hieronima:

"Czytaj często święte Pisma. Powiem więcej: niech twe dłonie nigdy nie odkładają świętego tekstu. Ucz się tego, czego masz nauczać".

Ten wielki myśliciel był znany z niezmiernie trafnych i ogromnie zwięzłych aforyzmów, jak na przykład taki: "Kochaj Pismo św., a kochać cię będzie mądrość".

To nastawienie nigdy nie znikło z wiary i pobożności katolickiej. Zwołany w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku Sobór Watykański II autorytatywnie stwierdza, nie pozostawiając cienia wątpliwości:

"Kościół [...] zawsze uważał i uważa Pisma Boże zgodnie z Tradycją świętą, za najwyższe prawidło swej wiary" (Dei Verbum, 21).

Uważna lektura powyższej wypowiedzi nasunie zapewne ważne pytanie: dlaczego Sobór dodał, że Biblia staje się najwyższym prawidłem wiary "wraz z Tradycją świętą"? Czy nie następuje tu pomieszanie objawionej nauki Bożej z najróżniejszymi zwyczajami pobożnymi, a może nawet z religijnym folklorem? Czy nie będzie to oznaczać na przykład, że tradycja jesiennego pielgrzymowania do diecezjalnego sanktuarium stanie się równie ważna jak tradycja nauczania o czterech Ewangeliach?

Otóż trzeba zwrócić uwagę na to, że nie o każdą "tradycję" tu chodzi, ale o "Tradycję świętą". Mowa tu więc nie o ludowych zwyczajach, folklorze świątecznym, objawieniach prywatnych, pielgrzymkach, sanktuariach i nauczaniach pojedynczych, choćby najświętszych autorów. Wszystko to są różne "tradycje". Kiedy natomiast mówimy o tym, że "Pisma Boże zgodnie z Tradycją świętą są najwyższym prawidłem naszej wiary", to mamy na myśli tylko i wyłącznie Tradycję, która jest sposobem rozumienia biblijnego objawienia, Tradycję, która pozwala nam zrozumieć poszczególne fragmenty Pisma, szczególnie te trudniejsze.

Dlatego katolik pyta się: Jak rozumiano dany tekst biblijny w historii Kościoła począwszy od pierwszych wieków? Jak tłumaczyli go Ojcowie Kościoła w III i IV wieku? Jak interpretuje go nauczanie biskupów i papieży ostatnich stuleci? Dlatego właśnie, zdaniem katolików, autorytet Biblii natchnionej przez Ducha Świętego wymaga połączenia z autorytetem wierzącego Kościoła wszystkich czasów, bo przecież w Kościele działa ten sam Duch Pański. To właśnie nazywamy czytaniem "Pisma Bożego zgodnie z Tradycją świętą". Nie należy tego mylić z wieloma "tradycjami" (piszemy to małą literą, w odróżnieniu od Tradycji rozumienia Biblii). Owe tradycje to zwyczaje pobożnościowe, często ludowe, które powstają i zanikają, jednych inspirują, a innym się nie podobają, ale w każdym razie nie stanowią centrum naszej wiary.

Teraz przykład dla nieprzekonanych, którzy wciąż mniemają, że Pismo św. samo się wystarczająco jasno wytłumaczy do tego stopnia, że żadne odwoływanie się do tradycji nie jest potrzebne. Znany chrześcijański publicysta amerykański, ewangeliczny protestant doktor James C. Dobson w wydanej w 1996 roku książce Miłość musi być twarda (Love Must Be Tough) pisze:

"Jestem pewien, że nie ma żadnego sposobu, aby jakakolwiek grupa chrześcijan wybrana losowo kiedykolwiek doszła do jednomyślności w sprawie rozwodu i ponownego małżeństwa. Więcej nawet. Nie wierzę, aby cały autobus amerykańskich teologów ewangelicznych mógł być jednomyślny w sprawie rozwodu i ponownego małżeństwa, nawet gdyby podróżowali po Stanach Zjednoczonych przez całe lato!"

Czy Dobson pisze o jakimś nieistotnym, marginalnym aspekcie wiary, który może być rozumiany tak, albo inaczej, bo nie ma to większego wpływu na nasze życie z Jezusem? Otóż czytamy w Biblii, że sprawa ta nie jest błaha: "Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej" (Mk 10, 11). A skoro jednocześnie "cudzołożnicy nie odziedziczą królestwa Bożego" (1 Kor 6, 9-10), oznacza to, że zdaniem wybitnego ewangelicznego publicysty "nie ma żadnego sposobu", aby pewnego typu chrześcijanie, i to nazywający siebie "ewangelicznymi" poinformowali człowieka mającego taki problem małżeński, że jego droga życiowa nie prowadzi do królestwa Bożego! Nie pomoże mu też nawet cały autobus teologów, opierających się na "Biblii, samej Biblii i tylko Biblii".


Sola Scriptura:


Biblia, sama Biblia i tylko Biblia

"Chrześcijanin powinien kierować się tylko Biblią! Pismo św. i tylko Pismo św. ma być naszym drogowskazem. Modlę się do Ducha Świętego, sam czytam w domu Biblię, a więc wiem wszystko i nie potrzebuję niczyjego wyjaśnienia w żadnej sprawie".

Zwolennicy takiego stanowiska powołują się czasem na zasadę zwaną z łacińska sola Scriptura, która polega na twierdzeniu, że jedynym autorytetem w sprawach wiary ma być "sama Biblia".

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg