Nie wystarczy wyrzucić zła. Trzeba jeszcze, by Dom Boga napełnił się na nowo Jego głosem. Głosem miłości do człowieka.
Chcę być glebą żyzną – mimo wszystko. Chcę przynieść owoc. I trzeba mi tylko jednego: wytrwałości. By do Słowa ciągle powracać.
Teraz pora na nasz krok. Już nie wyboru jednego z wielu nauczycieli, ale wyboru przyjaźni. Relacji, która wyprowadzi na nowe, może niełatwe drogi.
Od tamtej chwili, gdy Bóg na krzyżu poślubił każdego z nas, On trwa w miłości i wierności. Bez względu na wszystkie nasze niewierności.
Jeśli czytamy dzisiaj, że „jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” – nie oznacza to jakiejś pozornej równości, udawania, że problemy nie istnieją, że w niczym się nie różnimy.
Patrzę na obietnicę daną wdowie z Sarepty. Miała – jak sama powiedziała – garść mąki i trochę oliwy. Cóż... zapas na czarną godzinę to to nie jest.
Boży plan wobec Syna. Uniżenie aż do śmierci. Na krzyżu. Boży plan wobec Syna. By ludzie poprowadzili go na rzeź...
Na każdym poziomie czyha pokusa, by się zabezpieczyć. By samemu skorzystać.
Zgrzeszyliśmy i potrzebujemy ratunku. Trzeba to dostrzec i - jak Izraelici patrzyli na węża - popatrzeć na krzyż.
Jak gliniane naczynie, nieustannie zagrożeni upadkiem i rozbiciem. Rozpadnięciem na wiele odłamków.
Trud nie jest celem sam w sobie, ale stanowi drogę przemiany mentalności świata w mentalność ewangeliczną.
Tworzone przez trzy lata, tu dostępne w jednym miejscu, w prostym spisie.
Garść uwag do czytań na uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.