Ależ nie! Raczej święte wojowanie!
„Byłam wtedy jak nieżywa”, „jestem skonana””, „dajcie mi święty spokój”…
Wielkie wyzwanie. A my oczekujemy świętego spokoju i przenajświętszej stabilizacji.
Pasterz – zwyczajny widok palestyńskich wzgórz. Każdy rozumiał i wyobrażał sobie scenerię porównania do pasterza i bramy wiodącej do owczarni.
Jako dzieci Kościoła nie możemy ulec pokusie zamknięcia się w twierdzy, która da nam święty spokój.
Nie chodzi o to, by udawać fajtłapę, stając na ostatnim miejscu z nadzieją, że dadzą mi święty spokój.
Gdzie możemy je tak naprawdę znaleźć? Wystarczy popatrzeć na życie różnych bohaterów biblijnych.
„Żyj i pozwól żyć” stało się synonimem świętego spokoju, który nie ma nic wspólnego ani z pokojem, ani ze świętością.
Zarówno słowo „gwałt”, jak i słowo „gwałtownik” nie kojarzy się dobrze w naszych czasach „politycznej poprawności”, gdzie w cenie jest „święty spokój”, tolerancja...
Może i wrzucę dla świętego spokoju jakiś grosz, włączę się w modlitwę podczas Mszy św., ale na tym często kończy się moje „wsparcie”.
Służyć tym, co wiemy, co umiemy, kim jesteśmy. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, dostrzegać innych.
Nie anioł, a człowiek - prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, Jezus Chrystus - zostaje Panem nieba i ziemi.
Garść uwag do czytań na Uroczystość Wniebowstąpienia roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.