Chrześcijanin to ten, kto bardziej umiłował światło. Doskonale go widać...
Biurko mam ustawione przy oknie. Pracując spoglądam od czasu do czasu za szybę. A tam pola, olszyny i jezioro...
Kiedy Jezus uzdrowił Bartymeusza, kiedy przywrócił wzrok niewidomemu, „cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu".
Bo widok ze szczytu jest inny, a w ciszy najlepiej zobaczyć swoje sprawy.
Bóg nie znosi widoku pustego stołu. Pustego nie brakiem pokarmu. Pustego brakiem ludzi.
…załamywać ręce na widok chorych drzew, a nie widzieć wody, niosącej im uzdrowienie.
Na widok wiatru zląkł się i zaczął tonąć. W rozpaczy woła do Jezusa „Panie ratuj mnie!”
Oswoiłam się z widokiem krzyża, że już go nawet nie zauważam. Podobnie, jak przywykłam do prawdy o Bożym zbawieniu.
Nasze życie nie odbywa się w próżni: wybory, postawy, wszystko rozgrywa się tu na widoku, ma wpływ na innych.
Nasza psychika broni się przed okrucieństwem, a jego widok jest rodzącym współczucie wstrząsem. Na tę jakże ludzką reakcję stawia Bóg.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.