Zamiast świtu zobaczyła „światło nigdy nie znające zachodu”, Jezusa Zmartwychwstałego.
I jawnogrzesznica ocalona. I grosz w kapeluszu żebraka. I matka zatroskana…
Wola Ojca. Niby proste, choć czasem wymagające odrobiny szaleństwa i działania wbrew logice.
Ciekawość, niedowiarstwo, strach. Te trzy są u źródła naszego „chcielibyśmy zobaczyć jakiś znak”.
Bóg, z reguły, ma dla nas jakieś bardzo ważne zadanie wówczas, gdy mamy całkiem inne plany.
Jesteśmy nim nawet wtedy, gdy nie rozumiejąc błąkamy się po manowcach łatwych odpowiedzi.
Nasza psychika broni się przed okrucieństwem, a jego widok jest rodzącym współczucie wstrząsem. Na tę jakże ludzką reakcję stawia Bóg.
Czyli ten moment, gdy niesiesz swój dar przed ołtarz i nagle uświadamiasz sobie, że twój brat ma coś przeciw tobie.
Jezus „wypełnił” Prawo miłością. To znaczy Sobą. Bo „Bóg jest miłością”.
Chcesz, by widząc twoje czyny chwalili Ojca? Pragnij i proś jak Jan Chrzciciel, by „On wzrastał”, a ty się umniejszał.
Proroctwo nie po to zostało dane, by paraliżować lękiem. Obietnica nie jest dla żyjących w strachu. Bóg nie chce niewolników.
O Bogu, o człowieku i o nadziei. W rytmie czytań roku liturgicznego.
Garść uwag do czytań XXXIII niedzieli zwykłej roku C z cyklu "Biblijne konteksty".
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.