Czasami jesteśmy bardzo pewni swego – swoich zamiarów, celów, pragnień, sposobów działania...
Wszyscy w jakiś sposób jesteśmy Nikodemami, ze swymi nocami szukamy światła.
Jesteśmy ślepi, bo szukamy Boga naszych wyobrażeń, a nie Boga prawdziwego
Jesteśmy marni, siedzący w ciemnościach, oczekujący miłosierdzia – ale Bóg nas wywyższa...
Zacznijmy od sprawy fundamentalnej: ta łączność już istnieje, ponieważ jesteśmy ochrzczeni, większość z nas jest bierzmowana, jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo, nosimy w sobie tchnienie życia, istniejemy.
Bez uznania, że jesteśmy kochani, cała Biblia mówi rzeczy zupełnie absurdalne.
Jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana.
Być może jesteśmy dla samych siebie największym nieprzyjacielem na drodze po błogosławieństwo.
Wierząc, jesteśmy niekiedy jakby trochę rozczarowani. Że nic się nie polepszyło, nie rozwiązało.
Żyjemy w rzeczywistości Królestwa Bożego i jesteśmy wezwani do głoszenia jego chwały.
Nic tu się w błyskawicznym tempie nie wydarzy, nawet najśmielsze pomysły, błyskotliwe idee trzeba poddać pod rozwagę, pod osąd.
O Bogu, o człowieku i o nadziei. W rytmie czytań roku liturgicznego.
Garść uwag do czytań na szóstą niedzielę okresu wielkanocnego roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.